Czym jest coaching?

27.05.2023

Czym jest coaching? Jaka jest różnica pomiędzy coachingiem, doradztwem, konsultingiem, terapią?

Dziś chcę Ci opowiedzieć o tym czym jest coaching, jaka jest istota coachingu, jaka jest różnica pomiędzy coachingiem, a doradztwem, konsultingiem, poradą psychologiczną czy też terapią i jakim ja jestem coachem, jakie mam wartości, jak pracuję.

Jestem pewna, że ułatwi ci to nieco zrozumieć czy wsparcie coacha czy doradcy lub psychologa będzie w teraz w twoim życiu pomocne. 

Co to jest coaching? I co jest istotą coachingu?

Coaching jest procesem, jest metodą rozwojową dla osób i organizacji. 

Decydujące jest tutaj, że coaching jest relacją partnerską, gdzie coachKa i jego klient*ka podlegają procesowi rozwojowemu i są sobie równi w odróżnieniu od terapii, od doradztwa, od consultingu. Po stronie terapeuty, doradcy czy konsultanta jest o wiele większa wiedza i stawia go tu o wiele wyżej niż klient, który z założenia w tych procesach tej wiedzy nie posiada wiec on jest niżej. 

W coachingu mamy taką zasadę, że klient*ka wie, klient ma zasoby do tego, aby zrealizować swój cel, coach tylko mu partneruje, zadaje pytania, słucha go a klient*ka słuchając swoich odpowiedzi podąża za nimi i rozwija się. To jest coaching w czystej postaci – relacja partnerska, równorzędna, gdzie klient realizuje swoje cele. 

Osoby korzystające z coachingu chcą realizować swoje cele zawodowe, rozwojowe czy osobiste. 

Coaching jest procesem, kiedy dwoje ludzi sobie siedzi, rozmawia i w efekcie tej rozmowy jedna z tych osób doświadcza zmiany, którą potem przekłada na otoczenie. 

Coaching jest dla osób zdrowych, ale nie wyklucza to, że klienci terapeutyczni mogą korzystać z coachingu, aby realizować swoje cele życiowe, zawodowe.

Czyli będąc w procesie psychoterapeutycznym można równocześnie korzystać z coachingu. 

Coach powinien być wyedukowaną osobą, musi wiedzieć na czym polegają procesy metodologiczne i coachingowe, aby móc tą metodologię zastosować. Można się nauczyć metodologii coachingu, można się nauczyć metod i narzędzi coachingu. Coaching jest równocześnie miękką materia psychologiczną, którą trzeba znać, żeby wiedzieć w co nie wchodzić  a którą ścieżką iść. 

W psychoterapii pracuje się nad innymi tematami, czyli inne tematy są poruszane. Na przykład uzależnienia, na przykład trudne sprawy z dzieciństwa, takie związane z traumami. Coaching tych rzeczy w ogóle nie dotyka, chociaż gdyby zobaczyć dwie osoby, które siedzą, to czy tu jest terapia, czy jest coaching, to wygląda bardzo podobnie. Czyli dwie osoby rozmawiają, natomiast wnikając trochę w szczegóły, okazuje się, że to jest zupełnie inny rodzaj pracy, inne jest też potrzebne do tego wykształcenie, jeśli chodzi o psychoterapię. Coachingu uczymy się dosyć szybko, to jest najczęściej szkolenie rozbite na kilka miesięcy i ono przygotowuje do tego, żeby zostać coachem. Jeśli chodzi o psychoterapię, to obejmuje ona o wiele dłuższy czas edukacji. Jest to zupełnie inne przygotowanie do zawodu.

Jest oczywiście bardzo dużo rodzajów psychoterapii czy podejść i szkół, i te krótkoterminowe psychoterapie mają wiele elementów podobnych do coachingu, jednakże, zasadniczo to dwie różne dziedziny pracy.

Zasadniczo można powiedzieć, że coachowie koncentrują się na przyszłości i rozwoju osobistym. Pomagają klientom uzyskać jasność co do ich pragnień i potrzeb oraz wspierają ich w osiąganiu celów. Udzielają porad, ale głównie pomagają znaleźć wewnętrzne zasoby, aby pomóc swoim klientom samodzielnie znaleźć rozwiązanie ich problemów lub wyzwań.

W ten sposób coach dostarcza metod zorientowanych na pytania, które pomagają klientom stopniowo rozwijać plan osiągnięcia ich celów.

DORADCY POKAZUJĄ KONKRETNE STRATEGIE I TAKTYKI.

Doradcy pomagają swoim klientom analizować dane i fakty oraz wybierać najlepsze możliwe strategie rozwiązywania problemów. Doradcy analizują wszystkie dostępne informacje i pomagają klientom rozwiązać problem w oparciu o swoją wiedzę ekspercką.

Podsumowując, coach zajmuje się procesem samopoznania i rozwoju osobistego; doradcy natomiast pomagają znaleźć najlepsze możliwe rozwiązanie konkretnego problemu w oparciu o swoją wiedzę ekspercką.

Najkrótsza definicja coachingu: coaching to jest transformujący proces, to jest towarzyszenie klientowi*ce we wprowadzaniu zmian, w obliczu tylu możliwości, tylu wyborów. 

Żyjemy w dobie ogromnej liczby opcji i ciągłego rozpraszania uwagi. Świat, w którym przyszło nam żyć oferuje nam nieskończoną gamę możliwości oraz mnóstwo bodźców, które zabierają naszą uwagę. Nasze otoczenie jest przesiąknięte różnymi opcjami i rozrywkami, co sprawia, że to trudne dla ludzi skoncentrować się na jednej rzeczy. 

Obserwuję to szczególnie u młodych ludzi pomiędzy 20-stym a 30-stym rokiem życia i obserwuję to bardzo wyraźnie w Polsce i zastanawiam się dlaczego moje pokolenie w Polsce wypuszcza właśnie spod swoich skrzydeł młodych dorosłych, od których rodzice niczego konsekwentnie nie wymagali. Zastanawiam się nad tym fenomenem już od dłuższego czasu, dlaczego moje pokolenie, które miało codzienne obowiązki, od którego konsekwentnie rodzice wymagali, które musiało pomagać w domu, w wychowaniu młodszego rodzeństwa, zbieraniu owoców latem, sprzątaniu, zmywaniu – wypuszcza w świat młodych ludzi, którzy mają miliony możliwości, dzięki obecnej globalizacji,  ale bardzo często zero wytrwałości, że jak się coś zaczyna, to się też kończy a nie przerywa właśnie wtedy, gdy jest trochę trudniej albo gdy pojawia się pierwsze zniechęcenie albo znudzenie materia. A przecież jedną z najważniejszych cech ludzi sukcesu – albo ludzi, którzy mają szczęśliwe, spełnione życie to codzienna, konsekwentna praca. Nie zbudowano Rzymu w jeden dzień. Tylko codzienna, konsekwentna praca – nawet jeśli w powolnym tempie.  Ale to właśnie konsekwencja i systematyczność prowadzi nas dalej niż rozpoczęta akcja z pełnym impetem, która zostaje szybko przerwana. Ci ludzie, którzy idą systematycznie swoją drogą (nawet jeśli bardzo powoli) , dojdą szybciej do celu niż ci co stoją, czekają na perfekcyjną okazję albo ciągle rozpoczynają coś nowego. 

Obserwuję jak wiele ludzi jest dotkniętych PROKRASTYNACJĄ – czyli nałogowym odkładaniem obowiązków na później. I to są już nie tylko młodzi ludzie – ale także osoby w średnim wieku, które „zachłyśnięci” tyloma możliwościami, bardzo często rujnują życie swoje i swojej rodziny, bo zamiast skupić się na tym co ważne i konsekwentnie nad tym pracować, pozwalają sobie ciągle na odwracanie uwagi na to co im nie przynosi pieniędzy czy też zadowolenia. 

I dlatego właśnie to pokolenie wchodzące teraz w dorosłość będzie szczególnie mocno potrzebować coachów – czyli towarzysza, który pomoże im iść konsekwentnie tą drogą, którą wybrałaś*eś, wtedy, gdy dopada cię zniechęcenie, gdy jest ci zbyt ciężko, gdy jesteś blisko rezygnacji. Bo właśnie wtedy to ta osoba patrząca trochę z boku – przypomina ci – dlaczego to robisz, wspiera cię i dodaje ci siły i motywacji abyś nie rezygnował*a. 

Czyli Coach jest wyedukowaną osobą, która nauczyła się metodologii coachingu i umie ją zastosować, jest ekspertem w swojej dziedzinie i pomaga ci zdobyć wiedzę i potrzebne narzędzia do zmiany swojego życia w danym obszarze. To jest osobą, z którą możemy wymienić zdanie, gdy jest moment zwątpienia, gdy robi się trudno.  

Coach jest ekspertem w zadawaniu pytań. I to jest dla mnie tak naprawdę największą esencją coachingu. Mówi się, że w coachingu te pytania są trochę jak latarka, oświetlają pewne miejsca, które klient ma w danym momencie zaciemnione i zwraca uwagę na to, co tam zostało oświetlone, czyli możemy zapytać o rzeczy, nad którymi w ogóle klient nie myślał, albo takie, które – jak ta metafora i wykorzystując ją w dalszej części tej wypowiedzi – zmieniają perspektywę, czy też oświetlają coś z innej perspektywy i wtedy te rzeczy wyglądają trochę inaczej.

 Słowa mają wielką moc a pytania mają szczególną moc. I czasami wystarczy naprawdę zadać głośno tylko jedno jedyne pytanie „dlaczego?” – „Dlaczego tego chcesz?”, aby osoba odpowiadająca uzmysłowiła sobie, jakie są tak naprawdę powody, albo to co ja często obserwuję zadając to pytanie różnym osobą, one w trakcie odpowiadania na to pytanie już widzą – słysząc się sami, że to właściwie nie ma sensu albo, że to nie jest tak właściwie prawdziwym powodem.My musimy sobie uzmysłowić, że czasy się kompletnie zmieniły, ale systemy jeszcze za tym nie nadążają. Szkoła, rząd i wielkie decydujące instytucje nie nadążają za tymi zmianami, bo sam*a widzisz jak trudno jest wprowadzić jakąś małą zmianę w twojej 3-4 osobowej rodzinie, to wyobraź sobie jak trudno jest wprowadzić zmiany w większych instytucjach, gdzie jeszcze na dodatek w większości rządzi EGO i ludzie niewyleczeni ze swoich ran. Dlatego pojedyncze instytucje, coachowie, mentorzy będą nam pomagać we wprowadzaniu zmian. 

I to co się właśnie zmienia to to, że wiedza będzie i jest już powszechnie dostępna – dla wszystkich – dla tych co mają dużo pieniędzy i co mają mało. Nie musisz już jechać daleko do jakiegoś dużego miasta, aby wziąć udział w jakimś seminarium, workshopie – masz to na wyciągnięcie ręki – wystarczy dostęp do internetu – do każdego tematu jest tutorial – czyli Video na YouTube – jak się czegoś nauczyć – i to jest za darmo, na wyciągnięcie telefonu, Youtuba.  A za parę Euro w miesiącu masz dostęp do milionów książek na audiotekach, darmowy dostęp do podcastów, wykładów. 

Wyzwanie jest gdzie indziej – w jaki sposób – to wszystko co mi jest niezmiernie ważne – wprowadzić w moje życie. Mój coach w obszarze biznesu, z którym teraz pracuje mówi – ludzie nie potrzebują od ciebie tej wiedzy – oni ja maj na wyciagnięcie ręki – na wyciagnięcie internetu – to co ludzie teraz potrzebują to Babysittera – czytaj coacha – osobę która poprowadzi cię – tak trochę za rękę i pomoże wspólnie wprowadzić tą zmianę w twoim życiu która jest ci niezmiernie ważna, a która tak trudno ci wdrożyć w życie na przykład przez prokrastynacje, rozproszenie uwagi itd. 

I ludzie potrzebują coacha, aby wprowadzić te pożądane zmiany szybciej, niż gdybyś je wprowadzał*a  sam*a – bez coacha – bo coach – ma już ekspertyzę / i albo doświadczenie w tej dziedzinie. 

I jeśli odrzucasz kategorycznie pomoc coacha to odrzucasz automatycznie możliwość, żeby dojść szybciej i efektywniej do swojego celu – bez poddawania się przy pierwszej napotkanej trudności. 

I tak naprawdę wszystko w życiu jest coachingiem – wszystko – gdzie odbywa się ludzka interakcja – jest coachingiem, jest bycie trenerem, mentorem – począwszy od tego jak starsza siostra nauczyła cię sznurować buty, tata nauczył jeździć na rowerze po moment jak rodzice wypuścili cię z domu (w idealnym przypadku przygotowanym na samodzielne dorosłe życie gdzie nie musisz liczyć na ich pieniądze, wsparcie itd. Tylko potrafisz sam o to zadbać) /

Coaching jest esencją życia – czyli wszystko co jest formą – ja pokaże tobie jak to robić, bo jestem o krok dalej – jest forma coachingu, czyli pokaże ci to co ja umiem, aby tobie umożliwić abyś też to umiał*a robić sam*a (był zdolny*a do zrobienia tego samej*emeu). 

Czyli ja dziele się z tobą moimi myślami, doświadczeniami, wiedzą, bo wierzę, że moje myśli i doświadczenia pomogą ci / umożliwią ci / sprawią, że będziesz zdolny do przestrukturyzowania / zrewidowania twoich myśli dla Twojego dobra, dla tego abyś miał też spełnione życie. 

I oczywiście że pojawiają się w branży coachingu czarne owce – to jest samo życie jak w każdej branży – jednakże ci co krytykują i kategorycznie odrzucają coaching– są w swoim limitowanym świecie pod tytułem „nigdy nie prosił*abym o pomoc” – co jest właściwie esencją życia – prosić o pomoc – nigdy nie będziemy w stanie sami wszystkiego wiedzieć i się nauczyć  – a takie podejście to zaprogramowana „struggle” czyli walka  – bo to oznacza że ja akceptuje to, że podążam do swoich celów wolniej niż mogłabym iść,  gdyż odrzucam kategorycznie wszystkich ludzi którzy wiedza więcej ode mnie. 

Rynek coachingu będzie rósł – dlaczego – bo taka jest potrzeba ludzi – potrzeba ciągłego wzrostu – inaczej zatrzymalibyśmy się na etapie kamienia łupanego albo transportu konnego. Rynek coachingu będzie rósł, bo obecnie ludzka podróż na ziemi jest chyba najlepszą / najpiękniejszą jaka do tej pory w historii ludzkości była, ale poprzez tą podwyższoną świadomość, wolność czasową, finansową ludzie uzmysławiają sobie, w których obszarach życia nie są jeszcze spełnieni i dlatego dążą do zmiany, do bycia szczęśliwym i spełnionym w każdym obszarze życia. 

I dlatego potrzeba rozwoju osobistego będzie coraz większa i jak już rozpoczniesz tą podróż to ona właściwie nigdy się nie skończy…ta podróż do siebie nigdy się nie kończy…

Mamy w tej chwili tak kompleksowe życie, że nie jesteśmy w stanie nauczyć się i być ekspertem od wszystkiego co nam jest ważne w naszym życiu. Dlatego warto jest skorzystać z pomocy coacha, jeśli na przykład chcesz wprowadzić na nowy poziom swój biznes, nauczyć się inwestować, radzić sobie lepiej ze stresem, zarządzaniem priorytetami czy też wykreować spełnioną szczęśliwą relacje. 

I właśnie dlatego wprowadzanie zmian w swoim życiu z pomocą coacha podwyższa prawdopodobieństwo sukcesu, gdyż podejmowane działania w procesie coachingu są mocno zintensyfikowane, czyli zwiększa to prawdopodobieństwo dokonania zmiany w twoim życiu, ale w taki sposób, że klient bierze za nią odpowiedzialność. I to nie jest tak, że ktoś mi powie co mam zrobić. Skoro mam wiedzę i umiejętności, to najprawdopodobniej tego nie potrzebuję, potrzebuję jakiegoś rodzaju być może odblokowania, czy uzyskania dostępu do tego, co tam gdzieś wewnątrz mnie jest schowane a może po prostu wsparcia przy każdym potknięciu aby się nie poddawać tylko iść dalej, oświetlenia latarką na te aspekty, które nie były dla mnie jeszcze widoczne. 

I tak na przykład, jeśli chcę się nauczyć jeździć na nartach, w tenisa albo jak nauczyć się tanga to też biorę trenera/coacha – i jak zrozumiem kilka zasad – to wtedy dużo łatwiej mi się zjeżdża z góry, hamuje czy też odbija piłkę tenisowa. I ten mit, że sami musimy wszystkiego się nauczyć przedłuża niepotrzebnie nasze życie w niespełnieniu albo bólu. Bo w końcu nie urodziliśmy się z nartami na nogach, nikt nas nie nauczył w szkole udanych i spełnionych relacji, dobrej komunikacji  w związku, dbania o zdrowie nie tylko fizyczne ale i to mentalne – psychiczne. I nigdy nie jest za późno, aby się tego nauczyć. My z mężem często sięgamy po pomoc coachów i wiemy, że bez ich pomocy już dawno byśmy byli po kolejnym rozwodzie i w następnym kryzysie z następnym partnerem. 

I coaching nie zawsze musi być taki trudny jak terapia itp. – czasami wystarczy jedna rozmowa – mieliśmy takie doświadczenie z mężem, gdzie tylko jedna jedyna rozmowa z coachem pomogła nam pokonać kolejny kryzys. 

Ludzie często nie chcą sięgać po pomoc coacha, bo boją się trudnych rozmów, czasu i pracy jaki trzeba w niego zainwestować. Ale spójrz na to z innej strony: jak zaczynasz nowy biznes albo wchodzisz na nowy poziom w biznesie na przykład z nowym produktem , albo masz awans w firmie to też nie mówisz – e nie ale to jest tyle pracy, nie chce….Najczęściej jesteś bardzo podekscytowany*a , żyjesz tym całym sobą, przeżywasz, jesteś we flow….Ja to widzę teraz sama po sobie, ja się czuję tak zmotywowana, pozytywnie nakręcona że przypomina mi się moje ostatnie zakochanie, jak budzę się w nocy i z całej ekscytacji nie mogę spać i myślę co jeszcze stworzę, jaki będzie mój pierwszy program coachingowi,  mój następny podcast itd., I tak samo jest ze związkiem…  Chcesz mieć spełniony związek, a tym samym spełnione życie, wyleczyć się z ran, rozczarowań to musisz zabrać się do pracy, Samo się nic nie zrobi – samo się nie zapomni, nie wybaczy – to wymaga tez pracy mentalnej. I nie zawsze to jest praca naznaczona tylko mękami i trudnymi rozmowami – i gwarantuje ci, że jak tylko zobaczysz pierwsze efekty, że twoja relacja zmienia sią na lepsze, że czujesz się bardziej związany z partnerem*ką to nie będziesz tej pracy odczuwał tylko jako trudnej, Często ludzie w procesie coachingu odczuwają ulgę, że w końcu teraz dopiero zrozumieli całą sytuację, konflikt itd., 

Esther Perel mówi – w idealnym coachingu – ludzie przychodzą do mnie z jedną historią, która ich obciąża, a wychodzą z inną która im dodaje siły, odwagi. 

I ja jestem bardzo zwolenniczką pozostania w związku także po zdradach, zranieniach, rozczarowaniach, ale tylko wtedy, jeśli para jest gotowa do wspólnej pracy, do zmierzenia się z tematem, z bólem z rozczarowaniem, wtedy są naprawdę duże szanse na zbudowanie lepszego, bardziej szczerego związku z partnerem*ką. Niestety większość par, pozostaje ze sobą po zdradzie (mitem jest, że większość par po ujawnieniu zdrady się rozstaje – bo wtedy mielibyśmy w społeczeństwie ok 80 procent rozwodów) tylko niestety te pary pozostają ze sobą ze strachu przed rozstaniem, przed samotnością, nie robiąc nic, aby wyleczyć swoje rany, aby sobie wybaczyć i najczęściej kończą żyjąc ze sobą jak pies z kotem a ich zgryzota doprowadza ich często do różnych chorób, depresji, rezygnacji itd. 

Dlatego ja zachęcam – nie rezygnuj ze spełnionego i szczęśliwego życia – bierz życie w swoje ręce, nie pozostawaj ani w roli ofiary ani w roli kata. Bądź twórcą i kreatorem swojego życia. 

A czym jest dla MNIE osobiście coaching?

Coaching jest dla mnie życiem według wartości, za którymi podążam

Coaching to dla mnie spójność pomiędzy tym co myślę, czuję i robię (walk the talk)

Coaching to dla mnie niekończący się proces rozwoju osobistego, na co się już bardzo cieszę, jeśli chcę skutecznie pomagać ludziom, bo każdy klient/rozmowa wnosi coś nowego także do mojego życia, co powoduje że  potrzebuję się lepiej zrozumieć i siebie rozwijać. Ten proces nie zawsze jest przyjemny, bo kontakt z drugim człowiekiem powoduje rozwój intelektualny, emocjonalny i duchowy, który jest z jednej strony bardzo przyjemny a z drugiej strony to wnosi do życia trudność, że czyjeś życie, historie zahacza o moje życie. Czyjeś historie czy wyzwania stają się trudnością w moim życiu i ja –  żeby być bardziej skuteczną dla moich klientów, muszę lepiej siebie rozumieć – i to jest ten proces poznawania także samej siebie.  

Jako coachKa daje ci narzędzia i pokazuje ci jak możesz się nauczyć pewnych procesów, narzędzi –  tak aby przy następnym życiowym wyzwaniu już w dużej mierze samemu sobie poradzić.  Nie uzależniam swoich klientów od siebie, swoich programów, treści, swojej społeczności. 

Coaching jest dla mnie podwyższaniem poziomu świadomości. I podwyższanie świadomości nie ma nic wspólnego z przekonywaniem z  misjonarstwem, z pouczaniem – to jest jakby zaznajamianie się z tematem – poprzez słuchanie, czytanie, dialog,  a każdy sam już później świadomie decyduje co wybiera. I w dzisiejszych czasach – w dobie ogromnej mocy mediów socjalnych widzę taki ogromny potencjał o wiele szybszego podwyższania świadomości na świecie. Gdy napotykamy się na jakieś regularnie powtarzające się treści w mediach socjalnych, czyli ktoś poprzez swoje posty, relacje, treści, pokazuje nam jakąś inna perspektywę, inny punkt widzenia, albo jakieś gołe fakty, o których nie wiedzieliśmy to automatycznie podwyższamy świadomość w tym obszarze i to ma wpływ na nasze przyszłe decyzje. I ja tu podaje zawsze taki namacalny przykład z tworzeniem korytarza życia na autostradach i różnicą pomiędzy Niemcami a Austrią. Austria wydała 4,6 Milionów Euro na kampanie informacyjną – czyli podwyższanie świadomości jak ważny jest korytarz życia. I w Austrii zasadniczo jak jest wypadek na autostradzie kierowcy tworzą korytarz życia, który funkcjonuje. Rzadko kiedy pojawiają się kierowcy, którzy wpychają się zaraz za  przejechaniem pierwszego pojazdu uprzywilejowanego karetką pogotowia czy też innym i gnają dalej, bo im się spieszy. Jeśli w Austrii 5 razy dziennie podczas trwania  tej kampanii słuchałeś w radio albo widziałeś w mediach socjalnych, żeby nie ruszać zaraz po przejechaniu pierwszego pojazdu uprzywilejowanego, bo zaraz po nim przejedzie drugi, trzeci taki jak policja, pogotowie ratunkowe i później jeszcze usłyszysz, że musi przejechać straż pożarna, która musi może wyciąć specjalistycznym sprzętem blachę samochodu, aby wyciągnąć zalokowanego tam pasażera, i że ten pasażer mógłby być na przykład twoim dzieckiem, i że w takich sytuacjach chodzi naprawdę o sekundy czy ktoś przeżyje czy nie…to następnym razem, zastanowisz się, czy spóźnienie na call, jest w obliczu ratowania życia ludzkiego naprawdę jeszcze ważny….  Ja już się nie wciskam od tej pory po przejechaniu pierwszego pojazdu uprzywilejowanego….  Każdy z nas ma teraz o wiele większą moc w podwyższaniu świadomości – dzięki mediom socjalnym niż to było wcześniej możliwe. Każdy z nas może w każdej chwili wziąć swój telefon do ręki i podzielić się swoją wiedzą i tym samym podwyższyć świadomość i przyczynić się tym samym do kreowania lepszego świata. I ja jestem tego zdania, że my tutaj na tym świeci po to jesteśmy, aby się pokazać, aby pokazać swoje światło, aby wyjść z cienia i poprzez wyjście z cienia podwyższać świadomość, tworzyć lepszy świat dla następnego pokolenia. I krytykowanie ludzi, którzy pojawiają się w mediach socjalnych, że denerwują, że po co to robią, nie służy rozwojowi świata.  Po to jest taka funkcja w mediach socjalnych, że możesz kogoś obserwować albo i nie…to ty decydujesz… (a ja bym się dokładniej przyjrzała samemu / samej sobie jeśli ktoś mnie bardzo triggeruje – co to może mieć ze tobą wspólnego…)  A wyobraź sobie jaki byłby świat i teraz media socjalne, gdyby nikt nie miał się odwagi pokazać, podzielić swoją wiedzą, doświadczeniami….jaka byłaby świadomość….  Każdy z nas urodził się jako Unikat i ma możliwość zainspirowania innej osoby, podwyższenia świadomości – i dla tej może jednej jedynej osoby, która dzięki Twojemu światłu, twojej inspiracji  wstała i powiedziała sobie – „teraz już rozumiem i zrobię lepiej, inaczej”…   albo teraz poprawił mi się nastrój …oszczędziłam trochę złego humoru sobie i swoim bliskim..

Co do moich motywów, dlaczego zaczęłam się zajmować rozwojem osobistym to także przeogromna chęć poznania moich własnych motywów w odniesieniu do kliku ważnych decyzji życiowych, które w życiu podjęłam.  I w następnym kroku pomóc także tobie poprzez zadawanie odpowiednich pytań czy to, co teraz decydujesz to jest to, czego naprawdę chcesz, jakie są twoje prawdziwe motywy i odróżnienie prawdziwych motywów od pseudo motywów… I wiem że wsparcie coacha, oświetlenie latarką bardzo często pomaga w tym procesie – nie każdy błąd musimy przerobić sami – piszę o tym tez w moim blogu „Wymiana doświadczeń”. 

Zachęcam także do przeczytania blogu: „Otwórzmy serca” , bo on też zahacza o coaching i ważny temat stawiania pytań. 

I dokładnie takie nastawienie – taki coaching jest tym czym chce żyć…i jak pracuję i co promuję.  Ja przekazuję tobie tą wiedzę, tą ekspertyzę i to doświadczenie, którą do tej pory zdobyłam. Abyś nie musiał przechodzić przez każdy ból i przez każde doświadczenie osobiście.  I ja uczę się dalej od coachów i mentorów, którzy są o wiele dalej niż ja, a ja przekazuję wiedzę tym, którzy nie są jeszcze tak daleko jak ja. I tak – każdy coach rozwija się dalej – wraz ze swoimi klientami – dlatego mamy do czynienia zawsze z coachami, którzy też są na różnym poziomie rozwoju. I jak ja jestem na przykład na poziomie 5 mojej ekspertyzy to dotrę do tych ludzi, którzy zaczynają dopiero swoją drogę rozwoju osobistego i spełnionego, świadomego życia. A jak na przykład Esther Perel jest na poziomie 10 w swojej ekspertyzie, to ja mogę się od niej wprawdzie uczyć poprzez treści, które ona publikuje, ale nie mam szans jeszcze na bycie jej uczennicą w coachingu 1 do 1. Więc jest rzeczą naturalną, że mamy coachów, którzy mają już bardzo duże doświadczenie i ekspertyzę i tych którzy są na niższym poziomie, ale jednocześnie, wystarczającym, aby pomóc ci w realizacji twoich celów. I każdy poziom ma swoje miejsce i jest niezbędny. 

I to jest właśnie moje patrzenie na świat i istotę coachingu. Wiele osób zarówno w życiu prywatnym jak i tym czysto coachingowym pomogły mi zdobyć wiedzę, z którą chce się teraz z tobą dzielić i robić to też zawodowo i profesjonalnie. 

Co jest dla mnie jeszcze niezmiernie ważne jako choachKa: BALANS / Równość

Będę genderować czyli używać języka neutralnego dla płci, jak już pewnie zauważyłeś*aś. 

Dlatego nazwałam się też „CoachKą” wskazując tym samym na rodzaj żeński. 

Słowa mają wielką moc a język jest kodem programowym naszej rzeczywistości. To nie przypadek, że przez ostatnie 10 tysięcy lat chodziło prawie tylko i wyłącznie o nich. I to nie przypadek, że akurat teraz szczególnie młoda generacja to kwestionuje i mówi, „my musimy to zmienić”  a myślenie, że używając tylko formy męskiej automatycznie mamy na myśli także inną płeć jest w moich oczach wielką ignorancją. 

95 procent wszystkiego co się wokół nas i w nas dzieje, dzieje się w podświadomości, a tylko 5 procent to jest ta wystająca / widoczna góra lodowa. I jeśli używamy tylko rodzaju męskiego to podświadomie mamy na myśli tylko tą część męską. I wielokrotnie sama się na tym przyłapywałam wybierając kandydatów podczas rekrutacji, że stanowisko inżyniera często kojarzyłam z mężczyzną i podświadomie tacy kandydaci byli w pierwszym wyborze, a na stanowisku asystentki, księgowej braliśmy pod uwagę więcej kobiet niż mężczyzn. I mimo, iż od bardzo wielu lat w Niemczech jest dyskryminacją wymienienia w ogłoszeniu o prace tylko jednej płci, za którą grożą kary finansowe, a od roku 2019 w ogłoszeniach o pracę używamy wszystkie trzy płcie to wiem, że w Polsce jest to jeszcze bardzo kontrowersyjne…

Nie zatrzymamy jednak rozwoju, a czas patriarchalny, który trwa od 10 000 lat będzie się kończył nawet jeśli potrwa to jeszcze parę generacji. I wiem, jest to dla ciebie dziwne… ale wszystko co jest nowe wydaje się na początku dziwne…najlepiej widzimy to zawsze w trendach mody, gdy po spodniach „rurkach” pojawiają się nagle „dzwony” i nam się nie podobają, ale jak opatrzymy się na nie to z czasem tez nam się podobają i zaczynamy je nosić… Tak samo z samochodami…pamiętasz pierwsze samochody matowe/satynowe? Wydawały się brzydkie a dziś są już raczej symbolem luksusu i wyjątkowości…. Więc będę używać języka neutralnego dla płci tak daleko jak to będzie dla mnie możliwe. 

Temat tego, że ludzie będą zmieniać płeć, albo że rodzice nie będą chcieli, aby ich świeżo urodzone dziecko otrzymało etykietę „jesteś dziewczynką i będziesz bawić się lalkami i opiekować się innymi” a ty „będziesz chłopcem i będziesz co tydzień konfrontowany na meczu piłki nożnej z uczuciem konkurencji, przegranej i wygranej” dotrze też do Polski. Na całe szczęście – bo myślę, że potrafisz sobie wyobrazić jaki charakter się kształci u tych dzieci, gdy mają do czynienia z konkurencją i siła walki i gdy nie mają…Gender chce nas uwolnić od tego kagańca jaki kobieta albo mężczyzna powinien być. 

I nie – nie jestem feministka. Jestem za balansem, za równowagą w życiu, 

My kobiety nie chcemy więcej – my chcemy tyle samo co mężczyźni – móc także rozwijać się zawodowo, dzielić obowiązki domowe na pół, wychowanie dzieci.

I wy mężczyźni też nie chcecie więcej – chcecie mieć takie same prawo do dostępu do wychowania dzieci po rozwodzie, a nie tylko obowiązek płacenia alimentów i widzenia dzieci raz na dwa tygodnie, chcecie także podzielić ten olbrzymi balast odpowiedzialności finansowej także na dwóch. 

Słyszałam już od tylu znajomych w Polsce, iż, teraz wymaga się od mężczyzn, aby teraz nie dosyć, że zapewniają dobry standard finansowy rodzinie pracując od rana do wieczora to jeszcze partnerki wymagają od nich aby zajęli się dziećmi, domem, gotowaniem itd. Ja jestem za balansem, jeśli tak chcesz, żeby maż dokładnie w takim stopniu jak ty zajął się domem i dziećmi, to przynieś tyle samo pieniędzy do domu, weź odpowiedzialność finansowa także na swoje barki, a potem dopiero podzielcie obowiązki domowe na pół… 

Temat balansu jest dla mnie bardzo ważny- bo wiem ze w dzisiejszych czasach, aby być szczęśliwym i spełnionym musi być zapewniony balans  w życiu zawodowym, w życiu rodzinnym a także w życiu socjalnym. 

Podczas weryfikowania moich wartości (robię to co rok lub dwa lata) znów zauważyłam jak bardzo ważny jest mi balans. 

I nie znaczy to, że ja go mam w każdym obszarze życia – u mnie ciągle jeszcze maż jest tym który dźwiga cały ciężar finansowy a ja cały ciężar w innych obszarach naszego wspólnego życia.  Życzyłabym sobie naprawdę bardzo, aby mój mąż był więcej w domu, a ja mogła także rozwijać moje projekty w obszarze zawodowym. Ale świadomie zdecydowałam, iż muszę poczekać z moim dalszym obszarem zawodowym, bo ważniejszy mi jest teraz balans i czas z moim synem, z rodziną niż dopuszczenie ponownie do sytuacji, że oby dwoje jesteśmy w „kołowrotku zawodowym”. Wiem, że za parę lat i to już tak zupełnie niedługo – mój syn pójdzie swoją drogą i ja będę miała więcej czasu na moje zawodowe projekty. A teraz idę swoim tempem – na pół etatu, bo czasu z synem nikt mi potem nie wróci, a na rozwój zawodowy mam jeszcze tyle czasu i możliwości, zważając, że nie biorę pod uwagę przejścia na emeryturę. Uważam, że emerytura to wymysł, który ludzi doprowadza do Alzheimera (najnowsze badanie pokazują, że osoby starsze spędzające ponad godzinę czasu dziennie prze telewizorem zwiększają ryzyko Alzheimera o 34 procent) My oczywiście nie będziemy siedzieć przed telewizorem tylko przed smartphonem…

Jestem przekonana, że tylko balans da nam całkowite spełnienie i wiem ze to jest to do czego dąży nowa generacja. 

Przysłuchiwałam się młodym ludziom na rozmowach kwalifikacyjnych, obserwuje dzieci mojego męża w ich związkach i oni wszyscy wyraźnie opowiadają się za tym, aby dzielić odpowiedzialność finansową i rodzinną na pól. 

Ja dążę za partnerstwem w związku – na każdym poziomie i w każdym obszarze życia.  Chce mieć partnera, z którym jestem na tym samym poziomie i który jak ja odejdę poradzi sobie beze mnie –a ja bez niego i to zarówno emocjonalnie jak i finansowo. Partnera, do którego ja jestem tylko pięknym dodatkiem, wisienką na torciku i on dla mnie też.

Mowię o tym już teraz abyś wiedział*a, gdy zdecydujesz się na pracę ze mną jakie wartości reprezentuje, że możesz wykreować nowy, piękniejszy związek – nawet po zdradzie czy innych głębokich rozczarowaniach, ale tylko jeśli jesteś gotowy*a na danie coś z siebie i NA PRZEJECIU ODPOWIEDZIALNOSCI ZA TO CO ROBISZ I CZEGO NIE ROBISZ.  W moich oczach tylko dwoje stabilnych emocjonalnie ludzi – traktujących się na tym samym poziomie może wykreować spełniony, szczęśliwy związek albo godne rozstanie.  Jestem przekonana, że zawsze można wyjść z roli ofiara czy kata – nawet jeśli czasami oznacza to, że akceptuje (nie mylić z toleruje) to jaki jest mój partner*ka i pozostając świadomie w takiej relacji kończę ciągle użalanie się nad sobą. Jak ktoś chce, znajdzie zawsze rozwiązania jak nie chce – znajdzie zawsze wymówkę!

W pracy jako coachKa jest jeszcze dla mnie ważne patrzenie na innych bez nakładania mojego filtra, z pełną akceptacją, tolerancją, ciekawością,  ponad granicami. 

Niemcy nauczyli mnie bardzo wielkiej tolerancji co do różnorodności, nieoceniania po pierwszym wrażeniu, płci czy wyglądzie. 

Nie definiuje się już jako Polka, Niemka czy katoliczka.  Uczęszczam wprawdzie czasami do kościoła (30 lat mieszkania i życia wśród praktyk katolickich nie łatwo tak odrzucić czy zapomnieć) ale jestem otwarta na nowe religie. Szczególnie buddyzm bardzo mocno mnie fascynuje.  Przyjaźnie się z ludźmi, którzy wychowali się w religii i kulturze na przykład muzułmańskiej, albo tak jak większość ludzi z byłych DDR-ów nie wierzą w żadnego Boga. 

Wierzę, że nie jesteśmy tylko ciałem, ale mamy w sobie duszę, boskość, jakiś wewnętrzny głos – nie przyklejam tu etykiety z nazwą, mamy w sobie coś, co chce być zauważone, usłyszane, co chce doświadczać i „to Coś”  szuka podczas ludzkiej wędrówki tych doświadczeń, których potrzebuje do rozwoju, albo których nie doświadczyło poprzednio. I jesteśmy nieskończeni – wierze w nasza nieskończoność – dlatego w moim logo jest też znak nieskończoności  ♾️  Życie, jest tam, gdzie jeszcze nie byłeś – wszystko inne jest tylko powtórzeniem. 

W życiu dominuje zasada polaryzacji czyli dualności, która mówi o tym, że zawsze są te dwa skrajne punkty na wykresie czy też w życiu –szczęście i nieszczęście, przypływ i odpływ, wdech i wydech – ale spełnione życie jest po środku – gdzie powstaje– symbol nieskończoności – ta leżąca ósemka. 

I ten symbol „nieskończoności” – symbolizuje dla mnie kurs i balans życia, zawsze są zwroty i zakręty, jak w tej ósemce nigdy nie wiesz, co ci jeszcze życie przyniesie. Zaakceptuj to, zamiast walczyć przeciwko temu. 

I właśnie ten balans jest takim największym wyzwaniem w życiu –a jeszcze bardziej w związkach długodystansowych – aby nie zrównać go z przeciętnością / rutyną a nawet bylejakością, ale aby dobrze wyważyć, kiedy potrzebujemy trochę więcej przygody, lekkości a kiedy jest czas na więcej rutyny, spokoju – bo może mamy właśnie akurat małe dzieci, albo już duże dzieci ale chorych rodziców, którymi chcemy się zaopiekować. 

To jest tak jak z przedsiębiorstwami – jak wprowadzisz za dużo zmian, czy za dużo nowych produktów, nowych pracowników na raz – zdestabilizujesz firmę jak wprowadzasz za mało zmian – grozi ci zastój i stagnacja a ostatecznie znikniecie niepostrzeżenie z rynku.  

I wielką sztuką jest wyważyć ten balans – i często potrzeba coacha osoby trzeciej, aby spojrzała z boku na waszą sytuacje i zobaczyła, ile i czego jest za dużo albo za mało.  

Biorę to sobie też za zadanie – pomóc parą, które się gdzieś po drodze zagubiły w pogoni za „więcej, mocniej, szybciej” albo są w modusie „życie to pasmo cierpień i czyhających niebezpieczeństw”.  Znam bardzo dobrze oby dwie strony – mam też je w sobie i ciągle pracuje nad wyważeniem ich.

Na koniec chciałam jeszcze dodać, że może będziesz mieć czasami wrażenie, że ja mam idealne życie, związek, sytuacje.  To już Ci mówię ze nie mam – że jestem z tobą na tym statku nazwanym życiem i ciągle balansuje i ciągle też mam wyzwania nad którymi pracuje. 

I pamiętam, że jak zdecydowałam się na to, iż będę coachem od związków długoterminowych to miałam jeszcze takie wątpliwości – czy to dobry wybór – no bo mój związek też nie jest idealny i zastanawiałam się czy nie być może „life coachem” albo coachem dla młodych ludzi wchodzących właśnie w dorosłe życie.  I później poczułam, dlaczego się przed tym wzbraniałam –gdyż sobie myślałam: „No dobrze a co to będzie jak jednak kiedyś nam z mężem jednak nie wyjdzie…co ja będę za przykład…” W myśl zasady polaryzacji – po kryzysie jest znów przed kryzysem…

I dokładnie w tym czasie otrzymałam w newsletterze emaila od mojej coach Laury Maliny Seiler, w którym podzieliła się z nami bardzo osobistą rzeczą, że było trochę ciszej na jej kanałach, bo właśnie się rozstała ze swoim partnerem….

Po tym jak właśnie wydala nowy program coachingowi: „Heart wide open” dotyczący jak wykreować szczęśliwe relacje długodystansowe….

I najpierw mnie to całkowicie „zbiło z tropu” i tak mi też było przykro ze względu na jej rozstanie – dwójka małych dzieci –życie pomiędzy Berlinem a Hawajami – a potem mi to pokazało, że tak – ona też jest jedną z nas – też ma wyzwania i trudności – a mówiąc nam o tym otwarcie jeszcze bardziej doceniłam jej autentyczność i odwagę pokazania się jako zranionej. 

I  wiem – w życiu wszystko jest możliwe – i gdyby mój związek nie przetrwał następnego kryzysu to wiem, że każdy z nas po tych wszystkich kryzysach jest na tyle stabilny emocjonalnie, że da sobie sam rade albo i z nowym partnerem/partnerką. A myślę, że nie jesteśmy tu na tej ziemi, aby stać komuś w drodze i zabronić mu iść własną drogą życia – nawet jeśli nie jest ona ze mną. 

A więc bierz życie w swoje ręce, masz tylko jedno i NIGDY nie jest za późno na wykreowanie spełnionego i szczęśliwego życia!!

Honorata Rauss

Moją podróż rozwoju osobistego rozpoczęłam krótko przed czterdziestką, a moimi głównymi inspiratorami byli i nadal są niemieccy mentorzy tacy jaki Laura Malina Seiler, Robert Betz, Veith Lindau oraz w obszarze związków miłosnych amerykańscy terapeuci tacy jak Esther Perel czy tez John Gottman.

Udostępnij wpis

Facebook
Twitter / X
LinkedIn
Pinterest
Telegram

Sześciomiesięczny program transformacyjny dla par po zdradzie

Czy doświadczyłeś/aś zranienia, zdrady lub rozczarowania w związku? Czy mimo to wierzysz, że Twoja relacja zasługuje na drugą szansę? Ten program jest właśnie dla Ciebie – niezależnie od tego, czy chcesz odbudować obecny związek, rozpocząć nowy rozdział, czy odnaleźć się jako singiel.

Mogą Cię zainteresować

W tym blogu dam ci wiele impulsów co zrobić, gdy chcesz definitywnie zakończyć ten niechciany trójkąt, w którym tkwicie od jakiegoś czasu – gdy zdrada w waszym związku wyszła na światło dzienne.
W tym blogu kontynuuję temat stawiania granic, opiszę kilka podstawowych typów ludzi, którzy mają problem ze stawianiem granic lub też przekraczają nieustannie granice innych. Pomogę ci uzyskać jasność w tym temacie, tak abyś w sposób kulturalny, ale stanowczy zadbał*a o swoje granice w relacjach.
Temat stawiania granic wciąż ma niestety dość złą reputację: Jeśli częściej mówisz „nie”, szybko jesteś etykietowany jako niesympatyczny*a lub samolubny*a. W rzeczywistości jednak stawianie granic jest aktem miłości – zarówno wobec siebie, jak i wobec innych.