
Refleksja nad wędrówką dusz
Taki motyl pojawił się nagle w pokoju mojego taty, kiedy po jego śmierci wyciągałam jego rzeczy z szafy i segregowałam do worków. Głośno trzepotał skrzydłami przy szybie okna, sprawiając wrażenie, jakby chciał, abym go w końcu wypuściła na zewnątrz. Gdy otworzyłam okno, nie mógł znaleźć wyjścia, więc podeszłam bliżej, zrobiłam zdjęcie, delikatnie złapałam go za skrzydełka i wypuściłam. Natychmiast wzbił się w górę – nie wiedziałam, że motyle latają tak wysoko – i w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. Spojrzałam w błękitne niebo, a powiew świeżego powietrza otarł moje łzy, które płynęły cicho podczas opróżniania jednej szuflady po drugiej.
W tamtej chwili poczułam, że może na skrzydłach tego motyla zatrzymała się jeszcze dusza mojego taty, choć na moment, w tym jego pokoju. Spędził w nim wiele czasu – szczególnie przez ostatnie 17 lat, kiedy przeprowadził się tutaj na moją prośbę, aby dom nie stał pusty gdy ja wyprowadziłam się za granicę . Wcześniej, od momentu zakupu tego domu około 1973 roku z moją mamą, był to nasz pokój dzienny – miejsce wspólnych wieczorów i niedzielnych chwil po kościele. Pamiętam, jak leżałam z tatą na dywanie, oglądając „Koncert życzeń”, podczas gdy mama przygotowywała obiad. Potem wspólny posiłek i czas przed telewizorem – proste chwile, które teraz nabrały dla mnie szczególnego znaczenia.
Mój brat opowiedział mi, że w środę – w dniu mojego przyjazdu z USA – on i moja kuzynka Hania, mimo ogromnego bólu i szoku, postanowili posprzątać dom, aby oszczędzić mi widoku nagle zatrzymanego życia. Wtedy również zobaczyli tego motyla, ale gdy próbowali go wypuścić, nagle zniknął z pola widzenia.
Wierzę, że w każdym z nas jest dusza, że nie jesteśmy tylko ciałem. Wierzę, że dusza opuszcza ciało wraz z ostatnim oddechem, ale nie przechodzi od razu do następnego życia. Najpierw zatrzymuje się na refleksję nad tym, czego doświadczyła, a czego nie zdążyła przeżyć. Nie ocenia, nie neguje, nie karci ani nie chwali. Po prostu spogląda na swoje doświadczenia, wyciąga wnioski i mówi: „Mogł:m bardziej otworzyć serce”, „Chciał:m doświadczyć pełnego zaufania”, „Chciał:m wybaczyć” lub „Chciał:m żyć w radości i obfitości”. Dopiero potem, z tego doświadczenia, decyduje się na kolejne wcielenie i z pierwszym oddechem noworodka wchodzi w nowe życie.
Nie oznacza to jednak, że trafia w idealne warunki, że wszystko jest “podane jak na tacy”. Gdyby wszystko było nam dane na tacy, nie mielibyśmy wolnej woli – a to właśnie ona sprawia, że nasze decyzje mają znaczenie. To czego pragnie nasza dusza wyłania się często z naszych potrzeb, które się pojawiają w naszym sercu/wnętrzu. Nasza logiczna strona często zagłusza głos duszy, mówiąc: „Nie wybaczaj”, „Nie ufaj”, „Nie odpuszczaj”. Logika podsuwa dziesiątki „racjonalnych” argumentów, dlaczego lepiej żyć w strachu. Dusza nie krzyczy – ona tylko cicho puka i szepcze: „Nie musisz już wszystkiego kontrolować, po prostu zaufaj…”, „Wybacz – dla siebie – i odzyskaj spokój…”.
Moja przed-ostatnia rozmowa z tatą
Jedna z moich ostatnich rozmów z tatą przez FaceTime dotyczyła właśnie lęków – moich i jego. Powiedziałam mu, że boję się śmierci, że przeraża mnie myśl, iż nagle umrze mój mąż albo ja, i co wtedy z naszym synem? Tata, choć słuchał moich łez, odpowiedział spokojnie: „Poradzisz sobie. Każdy sobie radzi, gdy ktoś bliski umrze”.
„Wiem – mówiłam – ale ja nie chcę się tego tak panicznie bać. To mnie paraliżuje i jest coraz gorzej. Dlatego zapisałam się na sesję coachingową u szamanki, która pomaga rozwiązywać blokady na poziomie duszy, a nie tylko rozumu czy logiki”. Czułam, że mój lęk ma głębokie źródło, choć nie potrafiłam go zlokalizować. Czy wynikał ze wczesnej śmierci mojej mamy? Może tak, choć miałam wrażenie, że już to przepracowałam. Opowiadałam tacie, że nie mogę tego zrozumieć, że na przykład mój mąż nie boi się tak mojej śmierci jak ja jego. Gdy się go pytam, czy nie boi się, że ja mu nagle umrę – to mówi, że się nie boi, bo prowadzę zdrowy tryb życia, bo jestem od niego wiele lat młodsza itd. Gdy się pytam czy się nie boi, że sam umrze, mówi zawsze takie powiedzenia typu: „Chwastu nie pozbędziesz się tak szybko” albo „Na mnie jeszcze nie czas” albo „Tak szybko się nie umiera…” albo „Muszę jeszcze dwójkę najmłodszych dzieci opłacić do końca studiów…” itd. Mój mąż nie myśli tak o śmierci jak ja. Ale gdy rozmawiamy z mężem o lękach to mówi, że on się boi, że nie będzie mógł żyć w takim dostatku jak teraz, że umrze w biedzie.
I na to mój tata: „Ja się też tego boję, to jest mój największy lęk, że odbierze nam ktoś niesłusznie dom, oszczędności, pokój, poczucie bezpieczeństwa”. Tak, dokładnie to czułam, że to jest jego największy strach… Rozmawiałam o tym ostatnio z bratem, przypomnieliśmy sobie kilka takich sytuacji, które potwierdzały ten jego lęk. Nasza babcia, jego mama, często opowiadała, jak w czasie wojny, służąc u Niemców, marzyła, by choć raz najeść się do syta, raz odejść od stołu naprawdę najedzoną….. Nie wiem, ile faktycznej biedy doświadczył nasz tata, ewentualnego głodu – ale wiem, że nie miał sentymentu do swojego rodzinnego domu w Gutowie. Nie chciał go zatrzymać po śmierci swojej mamy – sprzedał go bez wahania, jakby chciał zamknąć tamten rozdział.
Dlaczego zmiana okoliczności zewnętrznych nie wyleczy ran z przeszłości
Ale zmiana okoliczności zewnętrznych nie leczy wewnętrznych ran. Mój tata miał oszczędności, które pozwoliłyby mu żyć dobrze przez kilka lat, nawet gdyby zabrali mu emeryturę, kilka lat temu zrobiłam zapis u notariusza, że niezależnie co się stanie on może mieszkać w tym domu z dostępem do ogrzewania, kuchni itd. do końca swojego życia… Od kilku lat płaciłam za ogrzewanie, bo tak bardzo chciałam aby tata spędzał czas w cieplutkim domu, ale wszystkie te okoliczności zewnętrzne nie pomogą.. jeśli nie wyleczysz swoich lęków u źródła…
Być może teraz jego dusza narodzi się w osobie, która będzie bardziej otwarta na jej cichy szept: „Możesz zaufać życiu. Nie musisz już oszczędzać ponad miarę. Nie grozi ci bieda ani głód. Jesteś bezpieczny…”.
Dusze przychodzą tu na tą ziemię z jakimś „zleceniem” i szukają cały czas kontaktu z naszym zmaterializowanym i logicznym światem, w którym jest niestety coraz mniej miejsca na usłyszenie jej głosu…. Ale Ty zawsze masz tą możliwość wsłuchać się głębiej w siebie, w swój głos wewnętrzny i żyć nie tylko słuchając swojej racjonalnej strony ale także serca / duszy…
Nigdy nie jest za późno zająć się swoją niewyleczoną raną / traumą z przeszłości.. aby odpuścić wszystko to co cię jeszcze blokuje! Jesteś tego wart*a