Po czym rozpoznasz, że twój związek jest już tak naprawdę nie do uratowania….
Jeśli zastanawiasz się nad rozstaniem, miotasz się już od dłuższego czasu (minimum jednego roku) z decyzją, szamotają tobą różne sprzeczne emocje – raz chcesz zostać, dzień później jesteś przekonany*a, że już dłużej tego stanu nie wytrzymasz to tutaj zebrałam dla ciebie kilka przesłanek, które wskazują na to, że Twój związek już dawno jest martwy i niezdolny do reanimacji….
Te przesłanki czy też oznaki takiego martwego związku zostały zbadane przez amerykański instytut Gottmanna i są często wymieniane przez najwybitniejszych ekspertów w obszarze związków długodystansowych jak Esther Perel czy na przykład Stephan Speaks, a więc to nie są indykatory, które ja ustaliłam tylko powołuję się tu na sprawdzone źródła.
Utrzymanie długoletniego związku w szczęściu i poczuciu spełnienia to najprawdopodobniej największe wyzwanie dzisiejszych czasów. Teraz, kiedy z jednej strony mamy tyle możliwości, a z drugiej tyle obaw przed straceniem tego, co obecnie posiadamy, trudno czasami samemu stwierdzić, czy jesteśmy spełnieni w naszym związku, czy też tkwimy w nim ze strachu tłumacząc sobie na różne sposoby, że nie jest aż tak źle, że inni mają gorzej, że można było jeszcze gorzej trafić, że następny*a partner*ka mógłby być jeszcze gorszy… To jest ta jedna grupa par – które nie rozstawają się, bo mówią, że inni mają gorzej – no i może mają…
Druga grupa par i nowe zjawisko to ci co się rozstawają nie dlatego że są bardzo nieszczęśliwi tylko że mogliby być jeszcze szczęśliwsi. I to obserwujemy we wszystkich obszarach naszego życia – kiedyś na przykład zmienialiśmy tylko pracę jak było naprawdę źle – dziś zmieniamy pracę jak tylko pojawia nam się możliwość na coś lepszego – trochę lepsze pieniądze, trochę lepszy status, trochę ciekawsze zadania. I mam wrażenie ze tak samo robią to ludzie właśnie ze związkami a szczególnie ci, co właśnie się wdali w romans, mają całkowicie zatruty mózg, albo są w kryzysie wieku średniego i gdy właśnie sprawdziły swoją wartość na rynku – flirtują- są podrywani i mają wrażenie, że teraz świat leży im u stóp…. I potem odchodzą od partnera / partnerki w tej dzikiej fazie sprawdzania wartości na rynku i często się okazuje – że może do flirtu to było wielu, ale do rozpoczęcia wspólnego życia i przejęcia odpowiedzialności nie ma chętnego / chętnej albo że kochanek / kochanka też po miesiącach ekscytującego życia w ukryciu w momencie jak przychodzi normalne życie też nie oferują więcej niż ten poprzedni partner*ka.
I oczywiście, że po fazie zakochania, motylów w brzuchu, przychodzi faza normalności, rutyny, przeciętności – to jest normalne i nie o tym będzie dzisiejszy odcinek. Dziś chcę mówić o związkach, gdzie to bycie ze sobą przeradza się w stan, który jest tylko pasmem dramatów lub po prostu wspólną wegetacją. I często będąc już od lat w takim „martwym” stanie, nie zauważamy już jak niezdrowa jest nasza relacja, jak nam nie służy… jakie niezdrowe zachowania akceptujemy (u siebie i u partnera*ki)
Istnieje wiele źródeł, wiele powodów dlaczego związki długoletnie się rozpadają, ale instytut Gottmana na podstawie swoich długoletnich badań wyróżnia cztery zasadnicze, które są „kamieniem węgielnym” czyli tym co jest początkiem tego, że związek zaczyna obumierać i jeśli ten stan nie zostanie przerwany- jeśli aktywnie i świadomie nie zaczniemy tu przeciwdziałać to uratowanie takiego związku po latach będzie graniczyć z cudem.
I tu są te cztery indykatory (oznaki) martwego związku:
- OBOJĘTNOŚĆ
- ZANIEDBANIE
- PRZEMOC
- POGARDA
I nie ma tu znaczenia kolejność – one często się zazębiają….
Obojętność
Czujesz, że partner/ka jest w zasadzie obojętny/a wobec ciebie, albo ty jesteś obojętny/a wobec niego/niej, obojętny/a wobec tego, co on/a czuje, że nie dbasz tak naprawdę o to, co on/a czuje lub myśli…
To jest coś więcej niż tylko utrata zainteresowania partnerem/ką. To dawanie partnerowi/ce odczuć w sytuacjach, gdy robisz lub myślisz coś innego, że jest mniej ważny/a, że jest głupszy/a….
Kiedy czujesz obojętność, wszystko się psuje, wkrada się poczucie wyobcowania i chłód.
I ważne jest tutaj, aby odpowiedzieć sobie na pytanie czy czujesz (w większości przypadków), że jesteś naprawdę ważny/a dla twojego partnera/ki? (tak czy nie)
Przypomnij sobie, kiedy byliście odmiennego zdania i jak zareagował twój partner / twoja partnerka? Czy w ogóle wziął to twoje (może inne zdanie) pod uwagę czy może „zbył” je szyderczym uśmieszkiem….
REFLEKSJA DO obojętności:
Głównym powodem, dlaczego jesteśmy w związkach jest ten, że chcemy być dla kogoś ważni. Chcemy czuć, że mamy znacznie, że ktoś chce naprawdę naszego dobra, że jest dumny z nas, że jest dobry, że tak zwyczajnie myśli o nas i my to czujemy. To małe gesty, uważność – kiedy partner/ka kupi nasz ulubiony jogurt, gazetę; przyniesie ulubioną herbatę; odkurzy samochód, bo wie, że nie lubimy jeździć w brudnym…. Małe gesty, które dają nam poczucie, że jestem ważny/a…. dla mojego partnera / dla mojej partnerki.
Zastanów się nad tym…. Czy czujesz się w większości przypadków ważny*a dla swojego partnera*ki?
Drugi indykator to Zaniedbanie
Czujesz, że twój partner/ka uważa ciebie za „pewnik”, albo ty uważasz partnera/kę za „pewnik”
Zaniedbanie obserwujemy, kiedy partner/ka wychodzi z założenia, że raz wypowiedziane „tak” jest gwarancją, że z nim/nią zostaniesz do końca życia, więc zaczyna bardziej dbać o psa, samochód, pracę, dzieci, hobby niż o ciebie; kiedy wszystko inne ma wyższy priorytet niż własny partner/ka, wszystko inne zostaje zrobione, załatwione, zanalizowane, a dopiero na końcu jest partner/ka.
Niektórzy myślą, że ten czas zakochania, randkowania można zapieczętować raz na zawsze i że już potem nie trzeba nic robić. Wpadają wtedy w stan lenistwa i kompletnego zaniedbania związku. Jednakże miłość to coś, co aktywnie pielęgnujesz, odżywiasz, robisz rzeczy, które ją wyrażają, które pokazują drugiej osobie, że myślisz o niej, że jest dla ciebie ważna, że nosisz ją w sobie, nawet gdy nie jest akurat obok ciebie. Życie w iluzji, że gdy się raz w sobie zakochaliśmy, raz na siebie zdecydowaliśmy to nie trzeba już nic więcej robić-jest bardzo naiwne..
Odpowiedz sobie na pytanie czy czujesz, że twój partner/ka (w większości przypadków) naprawdę dba o ciebie? Ale tak naprawdę! Pamiętam taką sytuacje jak jedna osoba – mama dwójki dzieci opowiadała mi, jak się samotnie czuła kiedy ten kontakt z mężem coraz bardziej się pogarszał i była chora i po raz pierwszy naprawdę nie mogą wstać z łóżka i jak to właśnie dzieci zaopiekowały się nią, przynosiły herbatę, pytały się czy jeszcze czegoś potrzebuje, ale z takim naprawdę zainteresowaniem i miłością – i nie tylko jak leżysz z 40 stopniową gorączką jak ci się świat wali tylko na co dzień.
REFLEKSJA do zaniedbania:
Raz wypowiedziane „tak” nie gwarantuje dobrego i spełnionego związku! Tak jak i raz założona firma wymaga inwestycji czasowej i finansowej, tak i każdy dobry związek wymaga tego samego. Pomyśl o tym, gdy następnym razem stwierdzisz, że to za dużo pracy, że ci się nie chce… Nie postępujesz tak przecież w swojej firmie, gdy chcesz, aby dobrze prosperowała albo gdy chcesz być cenionym, spełnionym pracownikiem ze świetnym wynagrodzeniem! Wtedy dajesz z siebie wszystko.
Trzecia przesłanka to Przemoc
Nie chodzi tu o brutalną agresję, ale o „mikro agresję, mikro przemoc”.
Większość ludzi rozmawia zdecydowanie milej ze wszystkimi innymi (ze swoim szefem, ze sprzedawczynią przy kasie, z policjantem nakładającym właśnie mandat) niż ze swoim partnerem/ką… A wszystko dlatego, że znasz konsekwencje takiego postępowania. Jeśli nakrzyczysz na szefa, możesz być zwolniony/a z pracy, nakrzyczysz na policjanta czy sprzedawczynię, możesz mieć sprawę w sądzie! W przypadku partnera/ki ma się poczucie, że i tak się z tym pogodzi, że nie ma żadnych konsekwencji, bo to przecież rodzina….. Wydaje się, że partnerowi/partnerce można wykrzyczeć wszystko, a on/a i tak z nami zostanie. To jest dzisiejsza przemoc! Nie ta fizyczna, ale słowna, często pasywna, z ciągłymi pretensjami, obwinianiem, przerzucaniem swoich frustracji na partnera/kę.
I tu zadaj sobie pytanie czy czujesz, że twój partner / twoja partnerka (w większości przypadków) traktuje cię z szacunkiem? Czy potrafi odnosić się do ciebie z respektem nawet w sytuacjach bardzo stresujących
REFLEKSJA do przemocy:
Szantażowanie partnera/ki, obrażanie się i długotrwałe okresy milczenia są bronią wielu dzisiejszych związków. Przemoc (często mająca miejsce w wymianie argumentów, „obracanie kota ogonem”, szukanie winnego, manipulacją), to przemoc emocjonalna, która jest najtrudniejsza do rozpoznania, gdyż nie pozostawia widocznych siniaków. Osoby, które są ofiarami takiej przemocy, czekają często na ten jeden namacalny czyn („jak mnie uderzy, to się rozstanę”), który poruszyłby ofiarę do podjęcia radykalnych decyzji. Ofiara przemocy emocjonalnej nie potrafi ocenić jasno, iż taka „granica” została już wielokrotnie przekroczona.
Przemoc emocjonalna objawia się też bardzo często w budowaniu muru tego emocjonalnego i fizycznego. „Maltretuję” partnera*kę emocjonalnie odbierając najważniejszą potrzebę jaką mamy w związku i w życiu – bycia ważnym, bycia zauważonym….bliskości.
Czwarty znak martwego związku to Pogarda
Pogarda jest najprawdopodobniej największym „killerem” związków. Jest największym upadkiem związku.
To traktowanie partnera/ki z postawą „z góry”, z postawą ignorancji / wzruszeniem ramionami i przesłaniem komunikatu „you are nothing for me czyli jesteś dla mnie nikim” Patrzeniem (i myśleniem) z góry i z postawą „pff, kim ty dla mnie jesteś?”. Z „przekręcaniem oczami” jako reakcję na słowa, czyny partnera*ki – często też mamy przeważająco takie myśli: „Jaki on*a jest beznadziejny*a”. Pogarda ujawnia się często w bardzo mocnym sarkaźmie, cyniźmie, ironi, wyśmiewaniem partnera*ki także w obecności innych. Pogarda zabija każdy związek. I takie zachowanie jest często u partnerów, którzy już tak długo komunikują ze sobą tylko sarkazmem, wyśmiewaniem, poniżaniem, że już nawet nie wiedzą dokładnie, kiedy się to zaczęło, jak to zmienić, o co tak naprawdę poszło. Ale ta poszerzająca się odległość emocjonalna robi się coraz większa i jest bardzo trudna do zatrzymania…
Pogarda pojawia się najczęściej u ludzi, u par, którzy w jakimś momencie związku byli emocjonalnie całkowicie przytłoczeni (przygnieceni, zmiażdżeni) i nie dali sobie pomóc emocjonalnie i z jednej strony nie mieli odwagi aby poważnie porozmawiać w związku na temat zranień, rozczarowań a z drugiej strony nie chcieli albo nie umieli tego przemilczeć i dawali upust emocją właśnie poprzez sarkazm – ironie – czyli ja ci dam do zrozumienia co o tobie myślę ale równocześnie odrzucam wszelkie próby porozmawiania o tym, rozwiązania tych problemów. Na początku jest to takie trochę jak granie w ping-ponga – wyrzucanie sobie pół żartem pół serio co nas boli.
Pogarda doprowadza do tego, że ponowne stworzenie więzi emocjonalnej jest prawie nie możliwe, a to jest podstawą każdego związku.
I teraz zastanów się czy czujesz, że twój partner/ twoja partnerka (w większości przypadków) podziwia twoje zachowanie / poglądy? Jest dumny*a z tego jaki*a jesteś? Gdy jesteście w towarzystwie czy przysłuchuje się także tobie czy tylko podarowuje swoją uwagę innym?
REFLEKSJA do Pogardy:
Uczucie, że partner/ka nami pogardza jest najprawdopodobniej najbardziej wstydliwym uczuciem, dlatego do tych sytuacji nie chcemy się przyznać często sami/e przed sobą, nie wspominając już o powierzeniu tego tematu osobie trzeciej. A ponieważ nikt nie lubi się wstydzić, tworzymy w sobie różne mechanizmy obronne, żeby tego uczucia do siebie nie dopuścić. Zamykamy się w sobie, unikamy ludzi, nie zawieramy nowych znajomości…
To były te cztery indykatory (oznaki) martwego związku:
- OBOJĘTNOŚĆ
- ZANIEDBANIE
- PRZEMOC
- POGARDA
I jak już wspomniałam, nie ma tu znaczenia kolejność – one często się zazębiają….
Pewnie masz jakieś pierwsze przemyślenia po przeczytaniu tych czterech oznak martwego związku.
Nie podejmuj jednak jeszcze żadnych pochopnych decyzji. Daj sobie czas jeszcze – taki jaki uważasz za stosowny – 6 a może 12 miesięcy (instytut Gottmana proponuje 12 miesięcy) – z własnego doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że 12 miesięcy to naprawdę hard core – czyli ekstremalnie ciężkie.
Ja sobie dałam 6 miesięcy w moim pierwszym małżeństwie na podjęcie decyzji zostać czy odejść i to były najdłuższe 6 miesięcy jakie kiedykolwiek w życiu przeżyłam…. I niby czas jest ten sam – ale myślę, że wiesz o co chodzi mając na myśli jak może się poczucie czasu ciągnąć w nieskończoność… I mówię tu o takich sześciu czy dwunastu miesiącach po tym jak już od długiego czasu jesteście bardzo daleko oddaleni od siebie emocjonalnie i fizycznie a teraz dopiero uzmysłowiacie sobie tą prawdę…że te oznaki o których mówiłam występują u ciebie w związku już od bardzo dawna…
Obserwuj zachowania partnera*ki, obserwuj siebie, zapisuj spostrzeżenia (bo samo obserwowanie to tylko luźne myśli, które zbyt szybko się zmieniają i są bardzo ulotne, aby tylko na podstawie myśli podjąć decyzje) poproś o profesjonalną pomoc, jeśli czujesz, że to ci może pomóc.
Koniecznie porozmawiaj ze swoim partnerem*ką na ten temat i nawet jeśli on/ona nie jest gotowy do współpracy czy pracy nad związkiem – powiedz jej/jemu, jak bardzo krytycznie widzisz to co się w waszym związku dzieje. Powiedz to tak, aby partner / partnerka naprawdę zrozumieli jak krytycznie to widzisz i jakie konsekwencje mogą z tego wyniknąć jak się nic u was w związku nie zmieni….I mam na myśli tutaj takie naprawdę poważne zakomunikowanie partnerowi jak bardzo sytuacja jest poważna.
I nawet jeśli jedyne na co partnera stać to odpowiedź: „Nie wiem” – nie wiem czy chce powalczyć o związek, nie wiem czy chce z tobą być, nie wiem czy chce odejść – to wiedz ze każde nie wiem znaczy NIE – nie chce z tobą być, nie chce o ciebie powalczyć.
Niemiecka pisarka Karin Kuschik w jednej ze swojej książek podjęła właśnie ten temat – co zrobić w sytuacjach, gdy jako odpowiedź słyszymy ciągle: „nie wiem” I ona właśnie mówi, że „nie wiem” znaczy zawsze NIE – nie musisz się już łudzić– tylko partner*ka nie ma jeszcze odwagi tego powiedzieć ci w twarz i woli powiedzieć ciche, niegroźne nie wiem….
I wiem to z mojego doświadczenia, mój pierwszy mąż w pewnym momencie naszego związku też nie wiedział….czy chce mieć ze mną dzieci, czy chce ze mną jeszcze być…. I gdybym ja nie podjęła wtedy tej decyzji o rozstaniu to doj tej pory by nie wiedział…
A gdyby jednak wyjątkowo nie wiem oznaczało coś innego niż NIE to gwarantuje ci, że właśnie w tym momencie gdy ty zaczynasz działać tak jakby odwiedź była nie – nie chce z tobą być nie chce o nas powalczyć, nie chce się z tobą ożenić, nie chce zostawić żony/męża dla ciebie ,– to najpóźniej wtedy partner*ka się budzi i otrząsa i widzi – acha – widzi że coś traci, że cos się zmienia i dociera do niego niej / że teraz jest najwyższy czas aby dać odpowiedź TAK zanim wszystko straci…
I jeszcze jedno – to że podjęłam po tych 6 czy 12 stu miesiącach decyzje, że nasz związek jest już nie do uratowania też nie znaczy automatycznie że fizycznie od razu odchodzę.
Odejście po wielu latach ze związku potrzebuje często też takiego przygotowania psychicznego, emocjonalnego, czasami finansowego, logistycznego.
Słuchałam ostatnio wspaniałego wywiadu Jay Shetty ( wspaniały coach dla związków długodystansowych – dla mnie cudowny inspirator -razem ze swoja żona są bardzo aktywni w mediach socjalnych i pokazują wyzwania związku) z Esther Perel – gdzie on właśnie mówi Esther Perel, że obserwuje swoich znajomych, którzy odeszli ze związków długoterminowych i potem, po fakcie, po rozstaniu, po tym jak emocje opadną mówią: „ O jej powinienem był czy powinnam była o wiele szybciej odejść” I na to Esther Perel odpowiada – że takie stwierdzenia nie maja nic wspólnego z rzeczywistością, bo to że ktoś już wie, że chce odejść, że jego związek jest już martwy nie znaczy ze jest już gotowy*a na to emocjonalnie, fizycznie, finansowo czy logistycznie. I tu właśnie Esther Perel mówi, że to właśnie w coachingu czy w terapii jest czas na przygotowanie się na takie odejście – na to że może będziesz wracał do pustego domu, może domu bez dzieci bo dzieci są u partnera / partnerki co drugi tydzień, że może będziesz musiał opuścić swój dom rodzinny który ci tak dużo znaczył, może będziesz musiał*a zmienić w związku z tym rozstaniem pracę, albo po latach wrócić do pracy. To są diametralne i często drastyczne zmiany i to właśnie w coachingu czy też w terapii przygotowuje się emocjonalnie taka osobę na taki nowy początek. A mówienie sobie po latach, ze mogłam wcześniej odejść nie jest wspierającą myślą, bo jakbyś mógł*a to byś odszedł, wiec nie biczuj siebie teraz emocjonalnie. Nie odszedłeś bo nie byleś gotowy*a, bo może po wyważeniu wszystkich za i przeciw było ci ważne, aby może twoje dorastające dziecko przygotowało się jeszcze w miarę stabilnej rodzinie do matury, bez dramatycznych rozstań, bo może ci było ważne abyś najpierw ustabilizował się emocjonalnie, może finansowo. Każda historia jest inna.. wiec nie biczuj się ze powinieneś był*a wcześniej odejść, daj sobie czas, wsłuchaj się w siebie…
Wszystkie odpowiedzi są w tobie. Tylko się w nie wsłuchaj. W ciszy w medytacji…ja już nie pytam Googla czy przyjaciół, jaką decyzję mam podjąć. A jeśli pytam tą jedną osobę która mnie wspiera w takich tematach to zawsze mi odpowiada: „pomedytuj sobie z tą intencją/z tym pytaniem i nawet jeśli pytam coacha – to wiem, że to ja będę musiała podjąć decyzje a nie coach. To twoje życie – ale jeśli czujesz, że wsparcia coacha pomoże ci spojrzeć może z innej perspektywy na wasz problem, to nie wahaj się sięgnąć po pomoc. Coach oświetli ci te może zaciemnione jeszcze u ciebie miejsca, aspekty, o których nie pomyślałaś , może ci także pomóc przejść łagodniej przez proces rozstania.
Życzę ci powodzenia i dużo cierpliwości w procesie podejmowania decyzji.
Pamiętaj, że życia nie możesz wygrać, w życie możesz tylko grać.
Graj tak abyś mógł spojrzeć sobie zawsze z dumą w lustro, graj fair, graj odważnie,
Życie jest dla ciebie nie przeciwko tobie.