Cześć – serdecznie witam cię na moim blogu.
Dziś zajmę się tematem stawiania granic. Jak stawiać granicę i żyć w pełni swoim własnym życiem (nawet w relacji), a nie tylko spełniać oczekiwania partnera*ki.
Nauczę cię jak wyznaczać jasne, zdrowe i pełne szacunku dla siebie i dla drugiej osoby granice.
Temat stawiania granic wciąż ma niestety dość złą reputację: Jeśli częściej mówisz „nie”, szybko jesteś etykietowany jako niesympatyczny*a lub samolubny*a. W rzeczywistości jednak stawianie granic jest aktem miłości – zarówno wobec siebie, jak i wobec innych.
Czym w ogóle jest granica?
Aby móc dostrzec, kiedy nasze granice są przekraczane, musimy najpierw mieć jasność co do tego, czym w ogóle są granice.
Najłatwiejsze do rozpoznania są granice przestrzenne lub fizyczne: Na przykład nikt nie pomyślałby o otwarciu drzwi do ogrodu sąsiada, deptaniu jego grządki róż, a następnie siedzeniu na jego tarasie. Drzwi do ogrodu i ogrodzenie wokół grządki wyznaczają granicę własności, której nie przekraczamy bez zgody właściciela.
W większości przypadków nadal możemy dość łatwo dostrzec fizyczne granice: Jeśli ktoś nas dotknie, szybko sprawdzamy, czy nam się to podoba czy nie i wyciągamy odpowiednie konsekwencje. Naruszeniem granic jest na przykład, gdy ktoś przytula Cię bez pytania, całuje Cię, dotyka Cię seksualnie, bije Cię ….
Najwięcej problemów mamy z ustalaniem granic w sferze emocjonalnej – kiedy pojawiają się pytania takie jak: Co jestem gotów zrobić dla innych ludzi? Gdzie jestem gotów*a poświęcić swój czas, a gdzie nie?
Granice emocjonalne nie są widoczne, a zatem znacznie trudniej je rozpoznać i zakomunikować. Nikt nie może ich zobaczyć, więc musisz je jasno i wyraźnie komunikować (gdy ktoś cię na przykład ignoruje, ktoś cię ośmiesza, obwinia cię za własne zachowanie,ktoś się spóźnia itd., )
Ci, którzy dbają o swoje granice, mają zazwyczaj o wiele przyjemniejsze, zdrowsze i bardziej harmonijne relacje.
To czy umiemy wyznaczać granice jest w dużej mierze kształtowane przez naszą rodzinę, pochodzenie, kulture ale i kraj w którym wzrastamy.
Dlatego tak często mówimy w Polsce o asertywności – w Niemczech nie ma słowa „asertywność”. Kultura komunikacji w Niemczech jest o wiele bardziej szczera i otwarta niż w Polsce. Jest czymś o wiele bardziej naturalnym, że mówię „NIE” kiedy czegoś nie chce, coś mi się nie podoba czy ktoś przekracza moje granice.
My w Polsce nie mamy odwagi być asertywnym – asertywność otrzymuje u nas od razu etykietę „egoisty, nieprzyjemnego typa, aroganckiej osoby”.
My wolimy nie powiedzieć, że coś przekracza nasze granicę a potem – dopiero za plecami tej osoby – denerwować się i obgadywać kogoś, że jest „taki czy siaki.” Mam wiele takich doświadczeń, gdzie przykleja mi się etykietę, że jestem zbyt „niemiecka”, że jest to dziwne, jak nie odbieram telefonu, bo spędzam właśnie czas z synem, mężem czy kimkolwiek innym, który teraz siedzi ze mną i który ma moją uwagę. I owszem mogłabym okłamać, że nie odbierałam telefonu, bo pracowałam (to takie powszechnie akceptowane usprawiedliwienie), ale ja nie chcę kłamać! Chcę móc powiedzieć prawdę, że w tym momencie, w którym nie odebrałam telefonu to ta osoba, z którą spędzam właśnie czas miała moją całkowitą uwagę. I chcę żyć w kulturze, gdzie to będzie akceptowane.
W Niemczech jest całkiem normalne, że ludzie mają czas offline, że mówią szwagierce czy teściowej, że nie chcą spędzać z nimi każdej niedzieli czy świąt, czy że nie zapraszają tego czy tamtego, bo nie mają z kimś wspólnych tematów.
W Polsce zapraszamy wszystkich, o których myślimy, że należy ich zaprosić a potem mamy temat do rozmowy jaki to ten czy tamten jest głupi, podły czy beznadziejny…Ale nie umiemy postawić granic, żeby przestać tą osobę zapraszać. A jeśli już nie zaprosimy –to często ta osoba kompletnie nie potrafi przyznać się przed samym sobą, że faktycznie może spotykamy się tylko „bo wypada”, że faktycznie może niewiele nas już łączy, ale w tej swojej nieumiejętności przyjęcia czyichś granic jest tak zraniona, że szuka jakiegoś sposobu, aby się usprawiedliwić czy tez odegrać. Piszę z doświadczenia – gdy raz nie zaprosiłam jednej osoby na jakieś tam spotkanie towarzyskie, bo uważałam, że nic mnie nie łączy z tą osoba, a na dodatek ta osoba już od dłuższego czasu nie reagowała na moje zaproszenia, to potem odpłaciła mi się że nie zaprosiła mojego syna na spotkanie, na które z racji przynależności do tej grupy mój syn się kwalifikował i gdzie później niepotrzebnie dzieci były całkowicie „zbite z tropu” i się dopytywały dlaczego mojego syna nie było na tym spotkaniu… Dla mnie kwalifikuje się takie zachowanie do emocjonalnej niedojrzałości, która panuje wśród polskiego społeczeństwa.
Inny przykład emocjonalnej niedojrzałości w Polsce i braku asertywności to weekendowe imprezy/ domówki. Gdy jakiś „niedobitek” siedzi do 5.00 rano, „bredzi” po pijaku, a ty jako gospodarz tolerujesz to i nie umiesz powiedzieć otwarcie, że chcesz już iść spać i zakończyć imprezę, świadczy to też o twojej braku umiejętności stawiania granic. Ludzie często nie umieją wykrzesać z siebie jednego szczerego zdania i postawić granic, a potem – po spotkaniu obgadują taką osobę, że tak długo siedział*a, jak się upił*a itd.
Pamiętam jak ja zaprosiłam do siebie grupę znajomych i napisałam z góry, że zapraszam i będę się cieszyć jak wszyscy przyjmą zaproszenie, ale jednocześnie chciałabym zaznaczyć, abyśmy o północy zakończyli imprezę. Pozwoliło mi to w pełni cieszyć się gośćmi i jednocześnie pozostać przy swoich zasadach, że nie chce „gościny” do białego rana. Moi goście byli emocjonalnie dojrzali – nikt się nie obraził, mieliśmy fajny czas a około północy zakończyliśmy spotkanie.
To samo dotyczy osób zagadujących nas „na śmierć” typu fryzjerka, kosmetyczka, fizjoterapeuta itd. czyli jacyś usługodawcy. Polacy wolą przestać korzystać z usług takiej osoby, który*a jako fachowiec robi „dobrą robotę” niż powiedzieć mu/jej otwarcie, że może po 8 godzinach pracy chcemy po prostu pobyć w ciszy…..
Każdy z nas ma inne granice i inne potrzeby! Gdy ja przykładowo idę do mojej kosmetyczki w moim mieście rodzinnym, to dla nas jest to po 30 latach znajomości czas i na zabiegi kosmetyczne i na głębokie rozmowy! Ale jak na przykład chodziłam do fizjoterapeuty w Portugali ze wzglądu na moje chore kolano – to nie byłam zainteresowana, żeby ta osoba mi cokolwiek opowiadała, albo mnie zagadywała. Nawet powiem więcej – wierzę ze bycie terapeuta to bycie także myślami przy tym co się robi i dla mnie jest ważne, aby mój terapeuta koncentrował się na moim kolanie i jego leczeniu a nie opowiadaniem mi swoich historii życiowych.
Dla osób, które maja problem z artykułowaniem swoich potrzeb polecam bardzo serdecznie wspaniałą książkę niemieckiej pisarki Karin Kuschik: „50 zdań, które ułatwią ci życie”. Książka ta zawiera 50 krótkich i zabawnych anegdot, których tytuł jest zdaniem przewodnim jak można w sposób grzeczny ale stanowczy postawić granice.
Przykładowe zdania z tej książki to:
„Wolałabym nie poświęcać temu czasu”
„Doskonale cię rozumiem i chcę czegoś innego” – dzięki temu zdaniu zdołasz wyznaczyć wyraźną granice miedzy tobą i innymi
„Nie robię tego przeciwko tobie, robię to dla siebie”
„Akurat teraz wołałabym pobyć ze sobą”
I wiele, wiele innych trafnych zdań, które pomogą ci w codziennych sytuacjach postawić jasne granice.
Rozdział: „Wole rozmawiać z ludźmi niż o nich” szczególnie mi się spodobał. I tu mi się przypomina wywiad jednego dziennikarza z Ewą Chodakowską, który koniecznie chciał rozmawiać z nią na temat Anny Lewandowskiej.
Próbował on wmówić jej, że ma z nią konflikt -skoro się z nią nie przyjaźni.
I tu Ewa Chodakowska tak pięknie powiedziała, że nie rozmawia o innych jak nie ma ich przy tej rozmowie…. Co było trudne do zaakceptowania przez tego dziennikarza, który chciał koniecznie wyszukać jakiś konflikt pomiędzy Lewandowską a Chodakowską, co mu się jednak nie udało.
Ja mam wrażenie, że my Polacy nie mielibyśmy o czym rozmawiać, gdyby nagle zabroniono nam rozmawiać o innych.
I wiem, że tego się nie widzi jak ma się tylko do czynienia z polską kulturą – ale jak ja porównuję inne kultury, w których żyłam, to naprawdę nie mogę wyjść z podziwu, że ludzie tam rozmawiają o czymś innym niż o osobach które akurat nie są teraz przy rozmowie.
I to co mnie przeraża wśród Polaków to jest fakt, że nawet w powiedziałabym coachingowych społecznościach – czyli wydawałoby się – w miarę uświadomionych – tematem też są inni – ci nie będący akurat przy rozmowie…. konkretni klienci i ich historie….
I tak sobie porównuję – żyjąc od paru tygodni w USA – w bardzo amerykańskiej kulturze – gdzie jest bardzo mało obcokrajowców – jak ludzie w USA potrafią mówić o sobie a nie o innych.
Byłam ostatnio na spotkaniu „Klubu książki” – gdzie ustala się jakąś książkę, która jest do przeczytania i potem dyskutuje się wspólnie o tej książce. I nie mogłam wyjść z podziwu jak można się wzajemnie inspirować i od siebie uczyć nie mówiąc ciągle tylko o innych, tych nieobecnych przy rozmowie. Wspaniała inicjatywa, która istnieje w wielu społecznościach w Ameryce.
I mi jest bardzo trudno „przebić” się i być zaakceptowanym w polskiej kulturze, gdy mówię w Polsce, że nie chcę rozmawiać o innych. Otrzymuję często wtedy etykietę „sztywnej” lub w moim przypadku „Niemry”
A to jest właśnie wyznaczanie granic także tego o czym chce rozmawiać, a które tematy mnie nie interesują lub z którymi ludźmi się spotykam, czy też na które spotkania już nie przychodzę! To jest dbanie o swoją higienę psychiczna, o zdrowie psychiczne, które jest takie ważne!
Myślę, że wielu z nas przeżywa takie spotkania, po których wychodzi i jest kompletnie pozbawiony energii, albo sfrustrowany tematem rozmów i mimo wszystko nie potrafi wyciągnąć konsekwencji i zakończyć tego typu „znajomości”.
I to co jest ważne to fakt, że wyznaczanie granic nie ma doprowadzić do tego, że to ci inni zmienią temat rozmów – tylko, że ja już nie przychodzę na takie spotkania albo że ja nie podtrzymuje takich rozmów!
Najczęstszym błędnym przekonaniem, z którym wielokrotnie spotykam się podczas moich sesji coachingowych jest przekonanie, że wyznaczenie własnych granic służy do zmiany zachowania drugiej osoby. W tym miejscu muszę cię rozczarować: To kompletna bzdura i możesz o tym zapomnieć, jeśli chcesz dalej zajmować się tematem stawiania granic.
Nigdy (przenigdy!) nie stawiamy granic po to, by kontrolować, zmieniać lub manipulować zachowaniem drugiej osoby. Osoba, z którą ustalasz granicę, nadal może zachowywać się tak, jak chce. Takie jest jej prawo. Jedyną rzeczą, której dotyczy granica, jest to, że to ja wyciągam konsekwencje, że ja komunikuje albo pokazuje zachowaniem, że tak już nie chce, że tu jest moja granica! Że jak na przykład ty flirtujesz z kimś innym w moim towarzystwie to ja wychodzę!
I UWAGA: Konsekwencje naruszenia granic wynikają z WŁASNEGO zachowania! Właściwe pytanie brzmi: „Co mogę zrobić, gdy ktoś lekceważy lub przekracza moje granice?”. Wyznaczamy granice nie po to, by kontrolować zachowanie drugiej osoby, ale po to, by wiedzieć, co dokładnie mogę/chcę zrobić w odpowiedzi na naruszenie moch granic.
Przykład braku naruszenia granic – gdy twój partner/twoja partnerka przytula inną osobę, całuje ją, uprawia z nią seks itp. To może być naruszanie granic, które zdefiniowaliście dla swojego związku, ale to nie jest naruszenie granic twojego ciała – twoje ciało nie zostało naruszone!
Wielu partnerów/partnerek myśli, że wyznaczają granicę, a tak naprawdę tylko grożą (często pustą) groźbą. Można to stwierdzić, ponieważ nie stosują się do niej i chcą tylko manipulować lub kontrolować zachowanie INNEJ osoby.
Ekstremalnym przykładem jest tutaj szantaż lub kategoryczne zabranianie czegoś drugiej osobie – szantaż lub zakaz odnosi się do wymuszania zmiany zachowania drugiej osoby, a wyznaczanie granice odnosi się ZAWSZE do mnie samej/samego. To ja wyciągam konsekwencje i na przykład odchodzę….
Ludzie mają w różnych obszarach życia różne zdolności stawiania granic – to zależy od tego jaką mamy gotowość do wejścia w lęk, że cos mogę stracić – albo jak blisko emocjonalnie jest się z daną osoba – im bliżej tym trudniej.
Niektórzy z nas zostali nauczeni, że należy poświęcać się dla rodziny; inni dorastali w przekonaniu, że praca jest najważniejszą rzeczą w życiu. Więc jedni potrafią na przykład stawiać lepiej granice w obszarze zawodowym inni w obszarze prywatnym.
Kluczem udanego związku i udanych relacji jest stawianie granic czyli daję dokładnie to co chcę dać, a nie to co mi się wydaje, że muszę albo powinnam dać! Wtedy nie czuję się „wykorzystana*y” podstępnie – nie jestem wtedy wkurzona*y, sfrustrowana*y , nie obgaduje za plecami, nie mówię o innych źle, bo mówie im wprost co chce a czego nie chcę.
Jasne granice pomagają poprawić relacje międzyludzkie.
Przykład: Ustaliliście z mężem, że jecie o godzinie 18.00 kolację z dziećmi.
Jeśli on czy ona się spóźnia to ty masz prawo zacząć jeść kolację bez niego/niej a on*a ma nadal prawo spóźniać się. Cena jaką płaci jest jednakże, że nie zje wspólnej kolacji.
Tak więc granica zawsze prowadzi do osobistej odpowiedzialności i własnego zakresu działania. Oznacza to, że aby wyznaczyć sobie dobre granice, musisz najpierw jasno określić, czego chcesz, jakie są twoje wartości, co jest dla ciebie dobre i właściwe, a następnie możesz z miłością zastosować te standardy w swoim życiu i związkach.
To by było na tyle w tym blogu. Dziękuję, że przeczytał*ś go do końca.
Zajrzyj do następnego blogu – gdzie kontynuuję temat stawiania granic i opisuję kilka typów ludzi, którzy manipulują tobą w bardzo podły sposób a wmawiają ci, iż to jest stawianie granic.