Jakim typem jesteś w stawianiu granic w relacjach – część druga tematu wyznaczania zdrowych granic w relacjach.
W tym blogu kontynuuję temat stawiania granic, opiszę kilka podstawowych typów ludzi, którzy mają problem ze stawianiem granic lub też przekraczają nieustannie granice innych. Pomogę ci uzyskać jasność w tym temacie, tak abyś w sposób kulturalny, ale stanowczy zadbał*a o swoje granice w relacjach.
Kluczem udanego związku i udanych relacji jest stawianie granic – czyli ja daje dokładnie to co chcę dać, a nie to co mi się wydaje, że muszę dać – i nie czuje się wtedy „wykorzystana” podstępnie – nie jestem wtedy wkurzona, sfrustrowana , nie obgaduję, nie mówię o innych źle, bo mówię im wprost co chcę a czego nie chce.
Granice tworzą jasność: to jest moje, a to jest twoje.
Pisałam o tym dokładnie w pierwszej części blogu o granicach – zachęcam do zapoznania się także z tym blogiem.
Dziś opiszę kilka podstawowych typów ludzi, którzy mają problem ze stawianiem granic.
Problemy z własnymi granicami objawiają się w różny sposób u każdej osoby. To, że ktoś często krzyczy „nie”, nie oznacza, że rozumie kwestię granic. Chociaż nie chcemy nikogo zaszufladkować, istnieją cztery podstawowe typy, które możemy wyróżnić w większości przypadków i oczywiście niektóre typy najczęściej dobierają się w związku. Poznając te typy osobowości uzyskasz jasność i zrozumienie mając do czynienia na co dzień z takimi osobami albo będąc w związku z taką osobą i zrozumiesz też dlaczego pojawiają się u was powtarzające się schematy.
1. „People pleasers” – zadowalacz*ka – czyli ten/ ta co chce każdemu dogodzić
People pleaser to ten co chce wszystkim dogodzić! To osoba, która nie potrafi powiedzieć „nie”, robi wszystko dla innych, robi rzeczy, których często wcale nie chce robić i znosi zachowania, które nie są dla niej/dla niego dobre. Jej/jego życie kręci się wyłącznie wokół dobra innych. Zwykle jest tym sfrustrowana*y i zmęczona – niesieniem pomocy innym. Wbrew pozorom w wypadku people pleasers trudno mówić o empatii czy nawet satysfakcji z pomagania. People pleaserzy czują się często wykorzystywani, zmęczeni niesieniem pomocy. To soby, które tak dalece potrzebują uznania i akceptacji, że są gotowi całkowicie zburzyć swoje wewnętrzne granice – to co chcą a czego nie chcą, aby uniknąć konfliktów lub aby otrzymać akceptację czy też uznanie.
2. „Kontroletti”
Kontroletti – ten co ciągle kontroluje lub monitoruje. Kontroletti twierdzą, że nie mają problemu z mówieniem „nie” i s”tawianiem na swoim”:
„Nie pozwolę nikomu przekraczać moich granic” – mówią. Zamiast tego jednak manipulują i kontrolują innych ludzi, aby uzyskać to, czego chcą. Osoby kontrolujące nalegają na własne granice, ale nie szanują granic innych. To są najczęściej ci zazdrośni, ale ten typ, który w żadnym stopniu się do tego nie przyznaje. Wyjaśnia ci, że na przykład ze względów bezpieczeństwa chce mieć na swoim telefonie twoją aktualną lokalizacje, żebyś zgłaszała się co godzinę z podróży służbowej, wysłała fotkę jak wyglądasz zanim wyjdziesz na kolację służbową albo koniecznie rozmawiała z włączoną kamerą gdy śpisz poza domem.
3. „Unikający*ce”
Osoby unikające – zamiast wyznaczać granice – stawiają mury. Nie budują domu, do którego ludzie mogą wchodzić i wychodzić, gdy drzwi są otwarte (zdrowa granica!), ale od samego początku budują budynek bez okien i drzwi. Osoby unikające zostały zranione tak wiele razy w swoim życiu, że postanowiły po prostu nie pozwolić nikomu się do nich zbliżyć. Bardzo często są to ludzie wieku średniego, po zdradach, zranieniach, jakiś dramatycznych rozstaniach. Oficjalnie twierdzą, że tak im jest dobrze, że to jest ok, że czują się najlepiej sami ze sobą itd…..ale tu jest jakby zaprzeczenie całej istoty człowieka, który jest osobą społeczną i potrzebującą drugiego człowieka.
4) Nieempatyczni*e
Nieempatyczni są nieświadomie tak zaabsorbowani sobą, że nie zdają sobie nawet z tego sprawy, że inni ludzie też mają uczucia i potrzeby. Odrzucają własną odpowiedzialność w relacjach i oczekują, że druga osoba się zmieni. Mają problem z komunikowaniem się na „poziomie”, ponieważ wina zawsze leży po stronie drugiej osoby. Nie potrafią zreflektować swojego zachowania, przyznać się do błędu, do jedno-stronniczości. Nieempatyczni nie dopuszczają cię często do głosu, ich potrzeby, pragnienia, problemy stoją zawsze w centrum, tak że często mimo prób nie masz szans powiedzieć o swoich granicach, potrzebach. Zawsze są w centrum uwagi, zawsze ich dramaty są najbardziej dramatyczne….traktują cię często jak taki „kosz na śmieci”. Jesteś im potrzebna*y, żeby wysłuchać właśnie ich dramatu, oni się przez to lepiej poczują a ty czujesz się wyssana*y z energii i zazwyczaj nie dostajesz nic w zamian.
Kto często ściera się w związkach? Oczywiście dwa typy, które doskonale się uzupełniają. Na przykład people pleaser z kontrolletti.
On*o upiera się, że w weekendy będzie robić, co tylko zechce (w końcu to jej/jego wolność, nie będzie się ograniczać!), a on*o nie ma odwagi powiedzieć, że chciałby coś z nią zrobić i że ważne jest dla niego, by była punktualnie na ich niedzielnej randce (gdyby to powiedział, mogłaby się wściec i go zostawić…).
________________________
Terri Coli autorka wspaniałej książki zatytułowanej: „Strażniczka granic” rozróżnia granice zewnętrzne i wewnętrzne.
Granice z innymi ludźmi to twoje zewnętrzne granice mówiące im, w jaki sposób będziesz lub nie będziesz się z nimi komunikować.
Granice wewnętrzne dyktują warunki odnoszenia się do samej/samego siebie
Silne granice wewnętrzne wymagają wiedzy na temat siebie i siły bo dotrzymać danego sobie słowa. W książce „Strażniczka granic” jest wiele wspaniałych i praktycznych ćwiczeń dotyczących stawiania granic.
Wyznaczanie granic czyli ta nasza „normalność” pochodzi z dzieciństwa. To, jak sobie radzimy albo nie radzimy z kwestią stawiania granic w naszym życiu, zostało ukształtowane już w dzieciństwie. Nasze rodziny pochodzenia nauczyły nas, czy postrzeganie i komunikowanie własnych granic jest w porządku, czy nie. Niestety, w większości przypadków stawianie granic było postrzegane jako nie w porządku. Czyli rodzina z której pochodzimy ustanawia standard zdrowych lub niezdrowych granic. Oznacza to, że jeśli w dzieciństwie twoje zaufanie nadwyrężono lub naruszano twoje granice to te wewnętrzne/ emocjonalne granice mogą być niepewne. Jeśli jedno lub dwoje rodziców nie dotrzymywało słowa czy też traktowali cię źle lub stosowali przemoc to mogł*ś stworzyć zaburzone granice wewnętrzne, które „ścigają cię w dół” także w życiu dorosłym. I mając niezdrowe granice wewnętrzne możesz łatwo ulegać wpływom cudzych oczekiwań, pragnień (na przykład ciągle sobie obiecujesz, że nie będziesz nadużywać alkoholu na spotkaniach towarzyskich i ciągle nie dotrzymujesz słowa sobie i ulegasz oczekiwaniom innych)
Lub na przykład córka, która zawsze czuje się odpowiedzialna za to, jak radzi sobie mama; albo syn, któremu nigdy nie pozwolono zamknąć drzwi do sypialni; dziewczynka, która nauczyła się głośno krzyczeć „nie”, aby uzyskać na swój sposób to co jej było ważne; chłopiec, który w pewnym momencie oszukał swoje rodzeństwo, aby dostać to, czego chciał. Wszystkich tych wzorców i zachowań uczymy się w dzieciństwie i często determinują one nasze zachowanie przez dziesięciolecia.
To jednak co wiemy w teorii to nie wystarczy. Do zmiany zachowania potrzeba czasu i cierpliwości. Ponieważ tego, co przeżyłeś i ucieleśniłeś przez dziesięciolecia, nie można po prostu odrzucić w ciągu dwóch dni. Musisz konsekwentnie i wielokrotnie – dziesięć razy, dwadzieścia razy, sto dwadzieścia razy – ustanawiać i komunikować swoje nowe granice. Tylko w ten sposób ludzie wokół ciebie zauważą, że teraz ty nadajesz ton.
Oznacza to, że aby zmienić swoje relacje i zachowanie w dłuższej perspektywie, potrzebujesz najpierw dużej porcji uważności. Musisz wiedzieć, w jakich sytuacjach reagujesz i w jaki sposób, skąd pochodzą twoje wzorce i czy naprawdę nadal ci odpowiadają. Tylko wtedy można się ich konsekwentnie „oduczać”.
Wyznaczanie granic z szacunkiem i kulturalnie jest aktem szacunku. Wyznaczam granice, aby pozostać sobie wiernym*ą, aby móc spojrzeć sobie w lustro, aby pozostać w swojej własnej energii a nie być sterowanym przez innych. Kiedy pozwalam ciągle przekraczać swoje granice, to nie jestem panem/panią swojego życia, nie jestem twórcą swojego życia. Jeżeli ja nie stawiam granic, to inni też nie będą ich wobec ciebie stawiać.
Niemal każdy z nas ma już w swoim życiu obszary, w których wyznaczanie granic sprawdza się bardzo dobrze. Niektórzy ludzie, na przykład, potrafią jasno powiedzieć, czego chcą, a czego nie chcą w pracy / w życiu zawodowym. Potrafią odmówić nadgodzin, wynegocjować wyższe wynagrodzenie lub „postawić” kolegów na swoim miejscu. Ale gdy tylko wracają do domu, do swojej rodziny, to „muszą” wykonywać wszystkie prace domowe, robić kanapki dla dzieci do północy, zajmować się całą organizacją domowo-rodzinną. Lub odwrotnie: ludzie, którzy potrafią wyraźnie powiedzieć „nie” we własnym partnerstwie, mają ogromne trudności z porzuceniem długopisu w pracy i wcześniejszym zakończeniem dnia.
Nieważne, po której stronie skali się teraz znajdujesz: Możesz to wszystko zmienić już dziś. Najlepszym sposobem na to jest przyjrzenie się temu, gdzie już teraz łatwo jest ci komunikować swoje granice. Zadaj sobie pytanie: „Dlaczego czuję się tak naturalnie, wyznaczając w tym obszarze granice?” A następnie zobacz, jak możesz przenieść to na inne obszary swojego życia.
Zauważ, iż im bardziej boimy się konsekwencji, tym trudniej jest nam wyznaczać granice. Warto więc zakwestionować ten strach i jasno określić, dlaczego konsekwencje mogą być dla nas tak przykre i czy rzeczywiście tak jest.
W związkach miłosnych ludzie boją się najczęściej stawiania granic, bo zazwyczaj zmiany chcemy wprowadzić dopiero po jakimś dłuższym czasie wspólnego tolerowania tego co jest. Dlatego też zainicjowanie zmian w związku – poprzez stawianie nowych granic, może sprawić wrażenie zagrożenia dla obu stron, nawet jeśli w głębi duszy czujemy, że nie da się ich uniknąć.
My ludzie boimy się zmian, mamy skłonność do kurczowego trzymania się starych, znajomych nam zachowań nawet jeśli nam one nie służą nam albo nie wspierająa nas w osiąganiu upragnionych przez nas celów.
Tak jeszcze ku wyjaśnieniu kilka takich podstaw:
Groźby nie są zdrowymi granicami! „Ostrzegam cię: Jeśli kiedykolwiek mnie zdradzisz, zostawię cię i nigdy więcej nie zobaczysz dzieci!” albo „Hej! Jeśli jeszcze raz przejdziesz przez łazienkę po tym, jak pozmywam, możesz zapomnieć o późniejszym przytulaniu się przed telewizorem!”, „Uważaj: Jeśli jeszcze raz zrobisz XY, to naprawdę zrobię to czy tamto……!”.
Czy to jest szacunek? Raczej nie.
Sposób, w jaki wiele osób nauczyło się komunikować granice, często przypomina dziecinny akt buntu lub gniewną groźbę, ale niestety niezwykle rzadko pochodzi z szacunku do siebie i innych.
Co mam przez to na myśli? Bardzo niewiele osób zrozumiało, że wyznaczanie granic jest czymś, co może odbywać się w sposób kulturalny i spokojnie. Bez manipulacyjnych myśli, bez potrzeby kontrolowania drugiej osoby, bez braku szacunku dla drugiej osoby. Granice odzwierciedlają twoje własne wartości. Pokazują tobie i twojemu otoczeniu: To jestem ja. To jest dla mnie ważne. Tak chcę żyć. To jest to, co jestem gotów zrobić. To jest to, czego pragnę. To nie jest to, z czym mogę sobie poradzić.
Nie oznacza to, że inna osoba nie może mieć innych wartości, poglądów i granic. Pozwalając sobie na własne granice i szanując siebie, szanujesz także innych ludzi. To jest dorosłe zachowanie.
Zachęcam pod przeczytaniu tego blogu:
Zastanów się nad sobą w różnych obszarach życia i zadaj sobie pytanie:
- Jakie są moje wartości? Co jest dla mnie naprawdę ważne? (na przykład aktywny tryb życia, sport)
- Jakie (niepodlegające negocjacjom) granice z tego wynikają? (na przykład, że nawet jak cię partner nie wspiera ty uprawiasz swój sport)
- Jakie konsekwencje wyciągam po przekroczeniu tych granic? (gdy żona zaplanuje gości w tym czasie jak ty uprawiasz sport to ciebie nie ma z gośćmi bo ty uprawiasz w tym czasie sport)
- Jaki strach może kryć się za konsekwencjami, które wciąż trudno mi podjąć? (że mnie na przykład żona opuści)
Świadomie poświęć na to czas, a następnie działaj zgodnie ze swoimi odpowiedziami. Zobaczysz: Z czasem twoje relacje będą rosły wraz z tą nową jasnością. Ponieważ w końcu jest o wiele przyjemniej, autentyczniej, gdy wszyscy ludzie w związku (partnerstwie, grupie przyjaciół, rodzinie) dają tylko to, co lubią dawać, gdy robią rzeczy dobrowolnie, a nie z przymusu, i gdy nie boją się już po prostu powiedzieć „nie” w pewnych sytuacjach.
Ale najpierw trzeba przyjrzeć się tematowi granic, zakwestionować pewne głęboko zakorzenione zachowania albo tą tak zwaną „normalność”, ale o tym napisze jeszcze później.
I pamiętaj – Jeśli zachowanie drugiej osoby jest dla ciebie krzywdzące masz prawo powiedzieć o tym głośno tu i teraz niezależnie od tego czy druga strona zamierzała cię zranić czy nie.
Terri Cole w swojej książce „Strażniczka granic” daje wiele wspaniałych i praktycznych przykładów zdań co powiedzieć na przykład gdy ktoś właśnie przekroczył twoją granicę lub jak ktoś się wtrąca niepytany w twoje sprawy, jak wyrazić konkretnie, zrozumiale i grzecznie swoją wolę. Do tego wiele bardzo dokładnych ćwiczeń, dzięki którym rozpoznasz, w których obszarach swojego życia odpowiada ci tak jak jest a w których nie. Jak to zmienić – bardzo wiele trafnych pytań – warto czytać tą książkę jak ćwiczenia i od razu te ćwiczenia pisemnie wykonywać i potem wdrażać je w życie.
Do tego autorka wyróżnia i opisuje tu też kilka typów osób przekraczających nieustannie granice innych.
Wymienia tutaj tak zwanych „pogromców granic” i opisuje ich bardzo dokładnie we wszystkich obliczach. Jako manipulanta – tego co obraca „kota ogonem” – ciągle kombinuje, przekręca twoje wypowiedzi, używa różnych metod, aby osiągnąć swój cel i przy tym przekracza zawsze twoje granice.
Opisuje tu jedną z najbardziej szkodliwych form manipulacji jaką jest „Gaslighting”. Gaslighting polega na tym, że ten „pogromca granic” stara się zasiać ziarno zwątpienia we wziętej na celownik osobie, aby utrzymać kontrolę nad jej reakcją. Pogromca granic, który stosuje metodę gaslightingu wprowadza cię w błąd, zaprzecza, przekręca to co powiedział*ś i poprzez szereg takich manipulacji gaslightowych chce sprawić, że zakwestionujesz własną pamięć, postrzeganie a nawet zdrowie psychiczne. Jeśli jesteś narażony*a na ciągły gaslighting ze strony kogoś bliskiego, możesz rzeczywiście odnosić wrażenie, że tracisz zmysły.
Terri Cole podaje tu bardzo obrazowy przykład: gdy jako dziecko byłaś świadkiem dramatycznej i przerażającej kłótni między rodzicami – latały talerze, krzyki niosły się przez pół osiedla, ale później gdy spytałaś matkę czemu się pokłócili odpowiedziała: „ Nie kłóciliśmy się kochanie. Masz wybujałą wyobraźnie…” to wtedy takie dzieci mające na co dzień do czynienia z takimi zachowaniami są w życiu dorosłym szczególnie często ofiarami gaslightingu.
U postaw gaslightingu leży próba pozbawienia twoich przekonań wiarygodności i zmuszenia cię, byś zakwestionował*a swoją rzeczywistość.
Gdy masz do czynienia z gaslightingiem możesz słyszeć takie wypowiedzi jak: „Jesteś zbyt delikaty, zbyt krucha, jesteś mięczakiem….” Zaczynasz wtedy poddawać w wątpliwość swój poziom wrażliwości. Zaczynasz myśleć: „A może to moja wina…..”
Na to, że padasz ofiarą gaslightingu wskazuje wyraźnie między innymi ekstremalna i nadmierna ostrożność by nie zdenerwować partnera/matki/szefa. Przymus ukrywania tego co się dzieje naprawdę przed przyjaciółmi i rodziną, ciągłe przepraszanie, poczucie, że nie potrafisz niczego zrobić dobrze wskazuje często na to, że jesteś ofiarą gaslightingu.
I to są takie oczywiście teraz ekstrymalne przypadki czy skutki gaslightingu – ale takie początki czy też łagodniejsze wersje są w naszym społeczeństwie bardzo często obecne.
I zrozum, że jak ktoś z boku przez jakiś moment tylko widzi albo słyszy daną osobę to można myśleć: „no dobrze, ale jak on*a mogli to dać ze sobą zrobić….” Ale jak jesteś z osobą, od której niemal codziennie słyszysz, że jesteś nadwrażliwa*y, że masz nie „wydziwiać”, że to co ty robisz jest ciągle źle, że nie nadajesz się do tego czy tamtego to zaczynasz w to wierzyć…..
Rozmawiałam z jedną kobietą jakiś czas temu i się jej zapytałam, czy nie zamierza może pracować, bo dzieci już coraz większe, ma więcej czasu itd. A ona na to mi odpowiedziała, „że nie wie czy sobie poradzi, że wyszła już z wprawy, tyle lat już nie pracowała, ci młodzi są teraz tacy bystrzy i w sumie mój partner ma własną firmę, w sumie mogłabym u niego pracować, ale wiesz on mówi że ja się do pracy nie nadaje….”
I mi się zawsze serce łamie jak słyszę takie wypowiedzi, taki kompletny brak wiary w siebie, ale wiem, że każdy/ każda z nas myślałaby o sobie tak samo gdyby codziennie wysłuchiwało czego nie umie, do czego się nie nadaje itd….. To bardzo , ale to bardzo powoduje zupełnie wypatrzone spojrzenie na samego/samą siebie.
I wiecie próbowałam jeszcze jakiś tam argumentów – że pracowałam tyle lat w HR i że zazwyczaj w każdej firmie każdy musi się nauczyć systemu danej firmy czy młody i bystry czy w średnim wieku i że tu nie ma często znaczenia ile lat już ktoś pracował czy nie ale wiedziałam już, że taką jedną rozmową i zachętą nie jestem w stanie podbudować kobiety, której latami jej partner wmawiał coś innego.
I ja wiem to z własnego przykładu – mój mąż miał takie „zapędy”, że mi wmawiał, że jestem egoistyczna, bo mu nie zrobię herbaty gdy sobie robię, albo że czasami chcę być sama albo że nie „wiszę na jego ramieniu” i nie trzymam go ciągle za rączkę… I dopiero jak sobie w czasach naszych kryzysów, dzięki wielu przeczytanym książkom i rozmowom z coachami uświadomiliśmy z czego takie czy inne zachowanie czy ocena – czy ktoś jest egoistyczny czy nie wynika – to mogliśmy sobie wiele rzeczy wytłumaczyć, zrozumieć i zawrzeć z tym pokój.
I główna różnica dotyczyła oczywiście wychowania (mama mojego męża dosłownie „nadskakiwała” nad swoim mężem i synami (nade mną nikt nie „nadskakiwał”) a druga różnica to ta „języków miłości”. Jest taka bardzo znana książka „5 języków miłości” która mówi właśnie o tym, że nie każdy wyraża miłość tym samym językiem. I dla mnie zrobienie komuś herbaty, „nadskakiwanie” mu czy czegoś chce nie jest moim językiem miłości a dla mojego męża tak. I oczywiście, że mąż nauczył się tego wąaśnie od swojej mamy a ja „nie-daskakiwanie” od mojego taty. Szczególnie pośmierci mojej mamy – gdy miałam 14 lat – każdy z nas musiał przejąć odpowiedzialność za siebie i nie było „nadskakiwania” z pytaniami typu: „Kochanie czy zrobić ci herbatę?” Jak ktoś miał ochotę na herbatę to sobie ją robił i tyle. I wiedziałam, że mój tata czy brat mnie kochają mimo, że mi się nie pytali czy chce herbaty….
I teraz my z mężem jak uświadomiliśmy sobie skąd się biorą takie oceny i wnioski to mamy też mniej konfliktów.
Ale nieraz już tak trochę na przekór ☺ – (ja bardzo dużo pije płynów w ciągu dnia a mąż mało ) – i gdy mąż ma homeoffice – to stawiam mu kilka szklanek napojów jeden po drugim – zawsze gdy ja skończyłam właśnie pić mój napój – ( na przykład rano zaczynam zawsze dzień z wodę z octem jabłkowym, potem do śniadania pije samą wodę, potem w Portugali zawsze wyciskałam sok ze świeżych pomarańczy, potem robiłam herbate itd.) ….I przynosiłam mężowi na biurko to wszystko co ja takąe piłam i często około godzin u męża stały jeszcze ciągle nie wypite napoje……I tak się nieraz podśmiechiwałam i mówiłam do męża: „Zobacz moją miłość – cztery szklanki picia ci już przyniosłam…. „ ☺ Tak, czasami jestem cyniczna…..
I wracając do tej książki o granicach i do tego słowa „manipulacja” – to jest takie duże i bardzo negatywne słowo – ale manipulacja jest używana tak powszechnie – niestety – i ma taki negatywny wpływ na poczucie własnej wartości, że człowiek naprawdę może w to uwierzyć co słyszy codziennie.
Dlatego takie ważne jest mi to, aby o tym mówić, podwyższać świadomość – szczególnie temat granic jest mi ważny, bo często to jest jakiś powolny proces, który się w związku gdzieś tam wykluwa i zagnieżdża i my się z czasem do tego przyzwyczajamy i zaczynamy traktować to jako „normalność”
Miałam taki reel na mediach społecznościowych: „Co jest twoją normalnością w związku” – i oczywiście, że wiem to z doświadczenia, bo też godziłam się na niektóre rzeczy w związku, których nie lubiłam, ale o których myślałam, że to jest „normalne”, że tak musi już być. I to właśnie dzięki temu, że ktoś mi powiedział: „ej a u mnie jest tak czy tak, albo ej a my robimy tak, albo ej jak ktoś ci mówi, że jesteś egoistką albo niezdolną do pracy” to może to być manipulacja albo po prostu tylko opinia…..
I czytając w tej książce Terri Cole między innymi o różnych formach manipulowania, też mi się otworzyły oczy kiedy ja manipuluje a kiedy mąż. Też zostałam w tej kwestii bardzo uświadomiona.
I tam był taki przykład właśnie o tym jak niektórzy partnerzy/partnerki chcą odwrócić uwagę od siebie albo zrzucić odpowiedzialność na partnera/partnerkę i robią taką zagrywkę typu: „Kochanie ostatnio jesteś jakaś wrażliwa, czy coś się u ciebie dzieje. Opowiedz z czym masz problem”. I ja czasami takie stwierdzenia od mojego męża słyszałam, gdy wcale akurat nie miałam żadnego problemu tylko maż miał jakiś i próbował może coś tam się wypytać, żeby się poczuć lepiej, może coś tam dowiedzieć na swój sposób…. No i oczywiście zawsze lepiej to brzmi zacząć rozmowę od tego, że to ta druga osoba w związku ma jakiś problem zamiast przyznać się samemu, że to ja właśnie mam problem…..
I tam w tek książce Terri Colle było takie dokładne zdanie, że wmawianie komuś, że ma problem to manipulacja! I zaczęłam stosować to zdanie, gdy mąż wmawiał mi jakiś problem i zaczynał od niego jakąś rozmowę. Gdy mąż nadal nie rezygnował – to mówiłam – „Tak jak powiedziałam”…. (to też zdanie z polecanej przeze mnie książki „50 zdań, które ułatwi ci życie” Karin Kuschik ….) a gdy nadal mój mąż nie odpuszcza (kto go zna to wie, że trudno mu odpuścić, że potrafi „wiercić dziurę w brzuchu” tak długo aż nie osiągnie tego co chciał osiągnąć) ….to mówię: „Dogadajmy się, że się w tym temacie nie dogadamy…..”
I w tym momencie ja zadbałam o swoje granice, nie dałam sobie wmówić jakiegoś problemu – nie zaczęliśmy jakiejś beznadziejnej dyskusji, która skończyła by się na pewno kłótnią. No bo jak może zakończyć się rozmowa – gdy partner/partnerka przez „tylne drzwi” próbuj coś wyjaśnić z czym ma problem…..
Ja z moim mężem miałam najlepszą lekcję stawiania granic. Mój mąż jest ode mnie 12 lat starszy – jak się poznaliśmy miał już lata doświadczeń w kierowaniu ludźmi, prowadzeniu rozmów konfliktowych, kryzysowych….I wtedy ja, która właśnie zaczęła pierwszą swoją funkcję na stanowisku kierownika personalnego…. Latami trwało, zanim mogłam mu dorównać w argumentach, trafnych spostrzeżeniach…konstruktywnych dyskusjach, krytyce itd….
I wracając jeszcze do tej naszej „normalności” – mój mąż i ja mamy na szczęście taką cechę, że jak są problemy to działamy – szukamy rozwiązania, pomocy, rozmawiamy z osobami, które by nam mogły pomóc, rezerwujemy sesje coachingowe u coachów i to nam pomaga wyjść zwycięzko z różnorakich kryzysów.
I pamiętam jak mieliśmy jakiś kolejny konflikt i mąż rozmawiał z moją znajomą na ten temat. Oby dwoje byliśmy niesamowicie zdzwieni, że oni mają jako para zupełnie inną „normalność” niż my.
Mój mąż na przykład oczekiwał, że jak jesteśmy w moim rodzinnym kraju i on nie umie mówić w języku polskim to ja powinnam tłumaczyć na język niemiecki wszystkie rozmowy na wszystkich spotkaniach towarzyskich…. ( a ja to nastawienie przejęłam i myślałam, że to jest jedyna „normalność” ) I dopiero jak ta moja znajoma nam opowiadała, że jak ona wyjeżdża do swojej rodziny, którego językiem jej mąż nie włada, to nie jest męża osobistym tłumaczem. Prosi wtedy męża, aby dał jej możliwość spędzić czas ze swoją rodziną, którą ze względu na różne kraje i odległość i tak już stosunkowo rzadko widzi i nie jest w roli tłumacza, która ja byłam dla mojego męża latami naszego związku…..
Mam taka znajomą, która jest mistrzem w stawianiu granic, była już nią gdy ją poznałam. I potwierdza się to, że takie osoby często nie są od razu lubiane, bo jak ją poznałam to wszyscy mnie ostrzegali, że czy ja z nią wytrzymam, czy się z nią dogadam itd.
I im jest starsza tym jeszcze lepiej potrafi stawiać granice. Także wobec mnie – co nie jest też dla mnie takie łatwe z moją polską mentalnością. Dzwoniła nieraz do mnie i mówiła: „Słuchaj prosiłam cię, żebyś nie wystawiała ze mną żadnego zdjęcia na mediach socjalnych, tam w kącie jestem na tym jednym zdjęciu – proszę żebyś to usunęła”. Albo: „Słuchaj jak chcesz znów użalać się, co twój mąż znów źle zrobił – to mówiłam ci jakie jest twoje zadanie! Dopóki sama tego nie zmienisz nie jestem gotowa wysłuchiwać twojego użalania się nad sobą albo twoim mężem” …. Albo jak szukałam nowej drogi zawodowej – mówiła: „Zrób ten kurs na mindvelley – to będziesz wiedzieć czego chcesz inaczej nie jestem gotowa wysłuchiwać twojego marudzenia, że nie wiesz którą drogę zawodową masz wybrać” w ….końcu zrobiłam ten kurs…. I potem jak postawiła jasno granice to wiedziałam, że to było także dla mojego dobra…..Stawianie granic to wyraz szacunku – dla samego siebie i dla tej drugiej osoby….
Wprowadzenie zmian w organizacji czy w związku miłosnym jest zawsze na początku trudne. Rodzi się bunt tej drugiej osoby, niezrozumienie, ten drugi chce za wszelką cenę pozostać przy tych starych warunkach. Ale wierz mi, że jeżeli granice jednej strony są ciągle przekraczane to nigdy nie znajdziecie spełnienia we dwoje w relacji. I owszem na początku jest trudno postawić granice, ale wyniki są potem długodystansowe – nie musisz się za każdym razem denerwować, że ktoś przekracza twoje granice i być na niego/nią zła.
I jeszcze taka trafna catchphrases, jeśli chodzi o przesuwanie granic:
People don’t know what the like but the always like what they know – ludzie tsk naprawdę nie wiedza co lubią ale zawsze lubią to co znają.
I słuchajcie to jest taka prawda dotycząca zmian w granicach jak i ogólnie zmian w relacjach, w życiu.
Zawsze to co nowe najpierw odrzucamy, bo jest to nam obce, nieznane, wzbudza strach…I często partnerzy -gdy jedna strona zaczyna wyznaczać nowe granice, zaczyna się zmieniać to się słyszy: „A ja chce, żeby było tak jak kiedyś, tak jak przed zdradą, przed kryzysem itd”. Ale gdy jedna strona zaczyna się przebudzać z „błogiej nieświadomości” to już nie będzie nigdy więcej tą samą osobą….
Ja jestem wielka fanką produktów Apple i Steva Jobsa – który był dla mnie niesamowitym wizjonerem, który już w latach 90-tych miał wizję tego co teraz mamy – Internet bezprzewodowy i do tego produkty obsługujące niemal wszystkie obszary naszego życia – czy to płatności, rozwój osobisty, nieograniczony dostęp do informacji itd.,
I to Steve Job właśnie kiedyś powiedział, że on się nie pyta klientów czego chcą, bo oni zawsze chcą to co mają. Gdyby Carl Benz – mając swoją niesamowitą wizję stworzenia pierwszego auta napędzanego na silnik zapytał się ludzi, co by chcieli żeby się szybciej przemieszkać z punktu A do punktu B to by odpowiedzieli, że chcą szybszego konia….bo konie znali a nic innego sobie nie potrafili wyobrazić….
Dlatego gdy ta jedna strona się bardzo wzbrania przed zaakceptowaniem nowych granic, nowych zasad, to najczęściej tylko dlatego, że ich nie zna, że to jest strach przed czymś nowym!
Natomiast wiele par, na których jakoby kryzysy wymusiły ustalenie nowych granic po latach stwierdzają, że to właśnie ustalenie tych nowych granic sprawiło, że oby dwie strony czują się dopiero teraz dobrze w tym związku.
Zachęcam do przełamania strachu – opłaca się! Życie jest zbyt cenne, aby żyć nie na swoich zasadach, aby zaciskać ciągle zęby, aby być sfrustrowanym, że nie możesz żyć swoim życiem w związku. Możesz – nie potrzebujesz niczyjego pozwolenia – ty wyznaczasz granice – i nawet jeśli na początku jest to w związku „chwilowe zachwianie równowagi” to długodystansowo stworzycie szczęśliwy i spełniony związek.
Zacznij od tych zmian, tych granic, które nie wzbudzają w tobie tyle lęku, gdzie wiesz że dasz radę wytrzymać czyjeś „fochy” czy dyskutowanie dlaczego chcesz teraz inaczej.
Pomyśl też o tej drugiej – „brudnej” stronie relacji – o której nikt nie mówi. Inni często nas po prostu wykorzystują dla swoich potrzeb. Jak ja sobie pomyślę o kilku takich relacjach – jak po czasie okazało się, że ta osoba utrzymywała ze mną kontakt tylko i wyłącznie dlatego, że mnie akurat bardzo potrzebowała, bo byłam akurat na takiej funkcji czy w takiej relacji biznesowej…. I jak tylko przestałam być w tej roli to całkowicie urwał*a ze mną kontakt – całkowicie – nie wysyłając żadnej – ale to żadnej wiadomości więcej – gdzie wcześniej był ciągły kontakt, gdy wcześniej spotykaliśmy się regularnie albo ciągle przychodził*a w jakiejś sprawie. I nagle jak już nie widział*a żadnych korzyści w naszej relacji, to ją po prostu bez słowa przerwał*a…. a ja często przekraczałam swoje granice, żeby mu/jej pomóc.
I tak sobie pomyślałam What the fack! Jak ciągle jeszcze używa się w Polsce tego manewru – nie wiem jak to nazwać – udawania!!!??? bycia zero autentycznym…..,przekraczania granic innych aby uzyskać tylko swoje korzyści.
Pomyśl o tym następnym razem gdy przekroczysz znów swoje granice, bo ktoś znów coś od ciebie chciał, a ty nie potrafił*ś powiedzieć nie. Czy zrobił*ś to dla swojego dobra, jak się po tym czujesz- czy to wsparło twoją energię, samopoczucie czy raczej na odwrót….
Życzę powodzenia dla każdego z was, kto chce się zająć w relacjach międzyludzkich tym ważnym tematem, aby rozpocząć w końcu życie na własnych zasadach!
To by było na razie na tyle w tym blogu co do tematu stawiania granic.