Kiedy czujesz się tak naprawdę kochana?

09.03.2025

Co sprawia, że czujesz się kochana?

Wszystkiego, co najpiękniejsze z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet dla wszystkich Kobiet!

Życzę Wam, abyście czuły się kochane przez swoich partnerów, dzieci, rodziców, bliskich..

Czy zastanawiałaś się kiedykolwiek, co sprawia, że czujesz się kochana? Jakie sytuacje / interakcje z Twoim partnerem sprawiają, że czujesz miłość swojego partnera do Ciebie?

To, kiedy czujesz się kochana my wpływ na jakość twojego związku. Jest to mocno związane z potocznie nazywanym „językiem miłości” w naszej relacji.

Pięć języków miłości według Gary’ego Chapmana

To pojęcie „języki miłości” spopularyzował autor książki: „Pięć języków miłości” Gary Chapman – amerykański pastor i doradca małżeński, autor licznych książek o relacjach i komunikacji w związkach. Teoria ta mówi, że ludzie wyrażają i odbierają miłość głównie  na pięć różnych sposobów i porównał je właśnie do języków. I jeśli nie wiesz jakim językiem miłości mówi Twój partner i jakim językiem miłości mówisz Ty, to będzie się Wam wydawać, że przecież pokazujecie sobie swoją miłość, ale partner/ka niestety tak tego nie odbiera, bo mówi w innym języku…

Gary Chapman wyróżnia następujące “języki miłości”:

👉 Słowa afirmacji (pochwały, komplementy, docenianie)

👉  Czas spędzany razem (pełna uwaga, wspólne chwile)

👉  Prezenty (upominki, prezenty)

👉  Drobne przysługi (pomoc w codziennych obowiązkach)

👉  Dotyk fizyczny (przytulanie, trzymanie za rękę, bliskość)

Moim językiem miłości jest pomoc w codziennych obowiązkach – mojego męża prezenty…. Więc czasami się nie rozumiemy…nawet jeśli jesteśmy już tego świadomi. 

Jak kształtuje się nasz język miłości?

Skąd się wziął mój język miłości? Oczywiście z relacji rodzinnych z dzieciństwa. Mój tata nigdy nie dawał mi kwiatów… mojej mamie też nie. Nigdy nie dawał nam jakiś niespodzianek w postaci prezentów – jeśli była jakaś okazja to dawał pieniądze….  Nie dostawałam kwiatów i prezentów i mimo wszystko czułam się bardzo kochana. Ciekawe jest to, że moim językiem miłości jest POMOC. Pomoc w domu, w codziennych obowiązkach. Gdy byłam nastolatką po śmierci mamy nie dostałam wiele pomocy w tym obszarze od mojego taty ale dostałam jej wiele od mojej rodziny i przyjaciół. W początkowych latach po śmierci mojej mamy byłam właściwie „zdana” na pomoc bliskich mi dorosłych, bo sama bym nie udźwignęła tego ciężaru mycia okien w naszym wielkim domu, prania i powieszania kilkukilogramowych  firan i zasłon, gotowania na weekend dla nas obiadu. Często zastanawiam się dlaczego moja mama mnie nie nauczyła takich ważnych czynności domowych mimo, że zmagała się osiem lat z nowotworem i pewnie zdawała sobie z tego sprawę, że kiedyś może umrzeć. I mam takie dwie teorie – że może zrobiła to świadomie myśląc, że jeszcze się w życiu „nasprzątam/nagotuję/napiorę” i chciała mnie pozostawić dzieckiem tak długo jak to tylko było możliwe i nie uczyć mnie pewnych rzeczy myśląc, że przyjdzie czas to się nauczę…albo moja druga teoria to: „nadzieja umiera ostatnia” i może naprawdę wierzyła w to, że wyzdrowieje, albo przynajmniej jeszcze nie umrze gdy my byliśmy dziećmi  i nie musi mnie tego uczyć… 

Gdy moja mama umarła ja miałam 14 lat nie umiałam po prostu nic… no może oprócz wytarcia kurzu i odkurzenia dywanów, bo w ostatnich miesiącach życia mama nie miała już na to siły…I nagle zostając jako 14 letnia dziewczyna sama gospodynią domową z tatą, który pracował na dwa etaty i nie miał zamiaru z tego zrezygnować i bratem, który wchodził właśnie w buntowniczy okres dojrzewania, musiałam nauczyć się wszystkiego.. począwszy od gotowania wody na makaron, po wyprawianie imprez imieninowych i ogarnianie prania i prasowania… 

Bez pomocy wielu moich bliskich nie byłabym w stanie „ogarnąć” tego ciężaru. Miesiącami a w niektórych obszarach nawet latami dostawałam tą pomoc. Przez wiele miesięcy moja kuzynka Hania przychodziła do mnie co piątek po mojej szkole, by gotując ze mną obiad na sobotę i niedzielę pokazać mi jak to w ogóle działa. Nie byłam w tym obszarze pewnie ani najzdolniejsza ani chyba zbyt mocno zmotywowana, bo do teraz nie bardzo mi wychodzi „zaklepywanie sosów” – często mi się „ważył” ten sos, albo jakoś dziwnie oddzielał, albo były jakieś „grudki…” Ale dzięki Hani nauczyłam się gotować, piec, prasować itd… Inne moje ciocie, starsze zamężne już kuzynki, sąsiadki pomagały mi w myciu okien, praniu firan, odbierały ode mnie pościele, które przywoziły świeżutko wyprana i wymaglowane… Inni bliscy zapraszali nas na Wigilie, śniadania Wielkanocne itd. aby odciążyć mnie od tej pracy domowej.  Byłam im już wtedy niezmiernie wdzięczna, ale teraz jak patrzę na z perspektywy dorosłej – prawie pięćdziesięcio-letniej kobiety – to sobie myślę: „Skąd one miały w sobie tyle, siły fizycznej, czasu i serca…” Wzrusza mnie to bardzo, bo dziś już wiem, że to wcale nie oznacza, że miały tego nadmiar (czasu, siły) ale była im ważna ja i moja mała rodzina i dlatego zawsze znajdowały ten czas ♥️

I pewnie dlatego dla mnie moim  językiem miłości jest pomoc….

Zrozumienie różnic w językach miłości

Ciekawe jest to, że mój tata nie widział potrzeby, żeby mi jakoś chciał pomóc w „moich” obowiązkach domowych – uważał to chyba za „normalną” kolej rzeczy – mama umarła, ty jesteś dziewczyną, to ty to przejmiesz…” 🥹 (Patriarchat w pełnym wydaniu 🤨).  Chyba w tym czasie też to tak widziałam, pewnie tak jak większość… I nie miałam jakoś żalu do taty o to. Ale gdy tata przeszedł na wcześniejszą emeryturę i miał więcej czasu, to wtedy pomagał mi niemal we wszystkim,  o co go poprosiłam. Gdy prosiłam, żeby mi zawiózł buty do szewca – zrobił to, gdy prosiłam go, aby odebrał mi rzeczy od czyszczenia zrobił to, gdy jednak na imprezie zdecydowałam się pić alkohol i zostawić auto, odebrał mnie. Nie robił z tego żadnego problemu, nic nie było nigdy dla niego „nie po drodze”  – wystarczyło, że poprosiłam. Później jak się urodził mój syn, nigdy nie było dla niego problemu, żeby do mnie przyjechać i mi pomóc, gdy ja zapieprzałam w nadgodzinach w korpo… Nigdy nie mówił, że teraz akurat nie pasuje, bo karnawał i tyle zabaw, albo bo jakieś imprezy u znajomych czy Optymistów, czy jego imieniny lub urodziny. Zawsze mówił: „Jak mnie potrzebujesz, to przyjadę, powiedz tylko kiedy…” Nie dopytywał się czy przyjadę po niego, czy może poleci samolotem, czy może busem wożącym pracowników do Niemiec.. Bardzo to doceniałam  i bardzo tej pomocy czasami potrzebowałam…

Więc pewnie dlatego moim językiem miłości jest pomoc. Dla mnie nie ma nic bardziej wskazującego na to, że się kogoś kocha, jak to, że się mu daje najwyższą obecnie wartość jaką jest swój własny czas…

Wyzwanie w mojej relacji miłosnej związane z różnymi językami miłości

I teraz jak tu uwierzyć, że mąż mnie też kocha ☺️, skoro nie daje mi tyle pomocy w domu… Nie jest to łatwe… spojrzenie z innej perspektywy, że ktoś też kocha, ale pokazuje to inaczej, mówi innym językiem… 

Mój mąż latami kupował mi niemalże co tydzień przepiękne bukiety kwiatów, aż kiedyś się pokłóciliśmy o to, że według niego powinnam zmieniać częściej wodę tym kwiatom i za każdym razem je podcinać przy łodydze (ponoć wtedy trzymają dłużej świeżość). Powiedziałam, że nie będę tego zawsze robić, bo nieraz nie mam czasu i ochoty i że w ogóle te kwiaty nie są dla mnie aż takie ważne. No i wtedy mąż przestał mi kupować tak często kwiaty. Na początku trochę mi było szkoda, ale tylko trochę – to nie jest dla mnie oznaka miłości. Mam też takie złe wspomnienia z dzieciństwa, że niektórzy mężowie lub tatusiowie przychodzili z bukietem róż do swojej żony, po tym jak najpierw ją niezbyt dobrze potraktowali.. 

Przed paroma dniami kupiłam sobie ten bukiet tulipanów ze zdjęcia, bo było czuć tak ładnie wiosnę i sobie pomyślałam, że jak nagrywam moje widea, to będzie ładne tło a na dzisiejszy Dzień Kobiet pasują jak znalazł…

Dziś nie dostałam kwiatów od męża – choć nie raz wysyła mi tutaj pocztą kwiatową. Ale nie mam z tym problemu, za tydzień będziemy już w Niemczech, to może wyskoczymy na jakiś shopping, po tym jak w roku 2024 odebrałam mężowi tą „ostatnią” przyjemność kupowania mi ciuchów, bo przez rok odmówiłam sobie i jemu zakupu jakichkolwiek ubrań dla mnie. Niejedna kobieta oddałaby wiele za męża, który namiętnie i czasami bez opamiętania kupuje żonie ciuchy 😅, wybiera je ze mną, przebiera, przywozi czasami z lotniska kurtki, płaszcze, bieliznę itd. Co za paradoks czasami w tych relacjach miłosnych, że dostajesz coś, co nie jest przez Ciebie tak doceniane, a co dla innych byłoby oznaką miłości….

Nie ma związków idealnych, bo nie ma ludzi idealnych, bo miłość w relacji partnerskiej to decyzja.

Ale mimo, że w tym obszarze nie mówimy w tym samym języku, to jest wiele innych stron, które w sobie doceniamy. Uwielbiamy czytać (lub słuchać jako audiobooki) te same książki, podcasty o samorozwoju, duchowości, relacjach miłosnych itd.  i zagłębiać się w filozoficzne rozmowy, tańczyć, spędzać aktywnie czas wolny..

Nie ma związków idealnych, bo nie ma ludzi idealnych… 

Honorata Rauss

Moją podróż rozwoju osobistego rozpoczęłam krótko przed czterdziestką, a moimi głównymi inspiratorami byli i nadal są niemieccy mentorzy tacy jaki Laura Malina Seiler, Robert Betz, Veith Lindau oraz w obszarze związków miłosnych amerykańscy terapeuci tacy jak Esther Perel czy tez John Gottman.

Udostępnij wpis

Facebook
Twitter / X
LinkedIn
Pinterest
Telegram

Sześciomiesięczny program transformacyjny dla par po zdradzie

Czy doświadczyłeś/aś zranienia, zdrady lub rozczarowania w związku? Czy mimo to wierzysz, że Twoja relacja zasługuje na drugą szansę? Ten program jest właśnie dla Ciebie – niezależnie od tego, czy chcesz odbudować obecny związek, rozpocząć nowy rozdział, czy odnaleźć się jako singiel.

Mogą Cię zainteresować

Czy trudno ci wybaczyć sobie błędy z przeszłości? Sprawdź, dlaczego warto to zrobić i jak możesz przepracować trudne emocje. Poznaj skuteczne sposoby na odzyskanie spokoju i budowanie zdrowszych relacji!
"Ostatki, wagary i lekcje odpowiedzialności – jak mój tata nauczył mnie samodzielnych decyzji" Ostatki to czas zabawy, ale i refleksji nad młodzieńczymi wyborami. W tym wpisie dzielę się wspomnieniami o tym, jak mój tata uczył mnie odpowiedzialności – bez kar i zakazów, ale z pełnym zaufaniem. Jak to wpłynęło na moje relacje i wychowanie mojego syna? Przeczytaj i sprawdź, jak miłość i konsekwencja kształtują nas na całe życie!
Czy zdrada musi oznaczać wyłącznie wyrzuty sumienia? A może może stać się lekcją, która pozwoli Ci lepiej zrozumieć siebie i swój związek? W tym wpisie analizuję, jakie refleksje można wyciągnąć z romansu i dlaczego zamiast wyrzutów sumienia warto skupić się na odpowiedzialności za swoje wybory. Zapraszam do lektury!