Zawsze warto podejmować odważne decyzje.
Kiedy patrzę wstecz na swoje życie, jestem szczególnie wdzięczna za kilka podjętych przeze mnie odważnych decyzji. To one uczyniły moje życie i mnie osobą, którą jestem teraz i doprowadziły mnie do punktu w życiu, w którym jestem teraz. Dzisiaj – z perspektywy czasu – mogę powiedzieć, że zawsze warto było wyjść ze swojej strefy komfortu i pójść w nieznane, w nowe.
Pamiętam swoją pierwszą odważną decyzję, którą podjęłam z pełną determinacją. Właśnie skończyłam 18 lat i miesiąc wcześniej zostałam brutalnie rzucona przez mojego pierwszego chłopaka, z którym spotykałam się od 7 miesięcy. Przez dwa miesiące robiłam z tego dramat, płakałam, wydzwaniałam do niego, chodziłam za nim gdzie się dało, aż zrozumiałam, że on naprawdę nie chce mnie z powrotem.
Pewnego wieczoru podjęłam decyzję: od dzisiaj nie uronię ani jednej łzy więcej, od dzisiaj będę omijać każde miejsce, w którym mogę go spotkać i od dzisiaj nie będę już o nim mówić. Jak zadecydowałam, tak zrobiłam, ale wiedziałam, że trudny moment przyjdzie, gdy nadejdą wakacje i będę miała zdecydowanie za dużo wolnego czasu… Zastanawiałam się, jak powinnam wypełnić lato, żeby uniknąć jego i tego dramatu.
I wówczas wpadłam na pomysł, żeby wyjechać do Niemiec jako letnia opiekunka do dzieci (Au-pair).
W tamtym czasie nie było łatwo znaleźć niemiecką rodzinę, która chciała mieć Au-pair tylko na dwa miesiące. Większość agencji Au-pair informowała, że dla rodzin jest zbyt dużym problemem przyuczenie młodej dziewczyny i zaraz potem konieczność powrotu znów do kraju.
„Hmm, tak – na pewno mają rację” – pomyślałam – „ale co tam – spróbuję!”.
Zwróciłam się w tej sprawie do mojej nauczycielki niemieckiego, która zgodziła się mi pomóc.
Dwa miesiące później, jako osiemnastoletnia dziewczyna, siedziałam w autobusie z Wrocławia do Hamburga po zaledwie dwóch krótkich rozmowach telefonicznych z niemiecką rodziną, aby rozpocząć moją przygodę „Niemcy”! Mój pierwszy wyjazd za granicę! Pamiętam bardzo wyraźnie, jak obudziłam się około 4.00 rano i po raz pierwszy zobaczyłam niemiecką, wspaniałą, wolną autostradę…. Pomyślałam sobie wtedy: „O, więc tak wygląda Zachód, wow…”. (Naprawdę nie mogę uwierzyć teraz, że byłam tak podekscytowana tym – ale tak – nie mieliśmy wtedy w Polsce autostrad). Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego wrażenia z Hamburga – „Jakie piękne miasto” – pomyślałam sobie – gdy wjechaliśmy do Hamburga około 7.00 rano wraz ze wschodzącym słońcem.
Ta decyzja ukształtowała resztę mojego życia….. Po tych dwóch miesiącach spędzonych z cudowną rodziną wiedziałam dwie rzeczy; że swoją przyszłość zawodową połączę z językiem niemieckim i że chcę z taką uwagą i szacunkiem jaką widziałam w tej rodzinie wychowywać swoje dzieci.
Moja druga wielka decyzja miała miejsce w czasie studiów. Podczas gdy wszyscy pędzili, by jak najszybciej skończyć studia, ja zdecydowałam z moim ówczesnym chłopakiem na roczny urlop – z tą konsekwencją, że będę musiała zostawić przyjaciół ze studiów i że skończę studia dopiero rok później (program Erasmus był wtedy nowością i dostęp do niego mieli tylko najlepsi studenci).
To był wspaniały rok spędzony jako studentka na uniwersytecie w Hamburgu. Możliwość zamieszkania w niemieckim akademiku i pracy w niepełnym wymiarze godzin była dla mnie takim uczuciem wolności, którego nigdy nie zapomnę. Czy straciłam przyjaźnie z czasów studenckich? – Nie! Teraz nadal się przyjaźnimy – 20 lat po zakończeniu studiów! (Co ma zostać, to zostanie!) Czy jestem pokrzywdzona, że rok później zaczęłam pracę? Nie!!! To doświadczenie otworzyło mi nowe horyzonty! Dopiero na uniwersytecie w Hamburgu doświadczyłam, czym naprawdę jest tolerancja (ucząc się ze studentami o różnym pochodzeniu, studentami o bardzo ekstrawaganckim wyglądzie i bardzo ekstremalnych poglądach ) Byłam pod wrażeniem, że profesorowie i studenci słuchali każdego studenta i traktowali go z szacunkiem – niezależnie od wyglądu, pochodzenia itp.
Decyzja o rozstaniu z pierwszym mężem była zdecydowanie jedną z najtrudniejszych i najsmutniejszych w moim życiu! Jednak ta decyzja pokazała mi, że zawsze trzeba się zdecydować. Czekanie na cuda lub na to, że wszystko nagle się poprawi bez wzięcia życia w swoje ręce nigdzie cię nie doprowadzi. Nic się nie zmieni, jeśli Ty czegoś nie zmienisz…. I kiedy teraz czasem słyszę: „Tak, ale Ty już wtedy wiedziałaś, że nie chcesz z nim być dłużej” Albo: „Ty byłaś już gotowa na rozstanie!” Nie!!! – przy żadnej decyzji nie mamy pewności, że jest to stuprocentowa, właściwa decyzja. Nigdy nie jest się w pełni gotowym na zmianę, rozpoczęcie czegoś nowego. Gotowym jest się dopiero patrząc wstecz, po latach, z perspektywy czasu. A nawet przyszłość nie zawsze pokazuje, że to właśnie ta decyzja była najsłuszniejsza. Długo szukałam odpowiedzi, dlaczego musiałam doświadczyć bólu rozstania. Dlaczego dobry Bóg nie chciał mi oszczędzić tego doświadczenia…. Nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie i najprawdopodobniej nie znajdę. Wiem tylko jedno – nie mogłam dłużej czekać – aż będzie lepiej….Dziś mogę tylko powiedzieć, że każde małżeństwo, każdy związek partnerski można uratować, naprawić – pod jednym warunkiem – że pozwolimy sobie pomóc i nie będziemy myśleć, że sami poradzimy sobie ze złożonością kryzysu….
Im jesteśmy starsi, tym częściej powtarzamy sobie, że jest dobrze tak, jak jest… Trudno nam wyjść ze swojej strefy komfortu i wciąż znajdujemy wymówki, dlaczego nie jest tak aż źle, jak jest naprawdę… Zauważyłam to tak wyraźnie przy moim ostatnim zatrudnieniu w koncernie. Powtarzałam sobie, że moja praca nie jest przecież aż taka zła. Miałam nawet przekonanie, że zmiana pracy z pełnego etatu na część etatu nieco pomoże. Ale nie – jeśli nie potrafisz już identyfikować się ze swoją pracą, jeśli jest ona sprzeczna z twoimi wartościami, to nie ma znaczenia, czy wykonujesz ją 8 czy 4 godziny dziennie….
Nie- tej decyzji nie zdążyłam aktywnie wdrożyć w życie. Pracodawca zdecydował, że powinnam odejść z firmy. Ale pamiętam bardzo wyraźnie ten tydzień, kiedy obiecałam sobie wewnętrznie, że nie zostanę w tej firmie ani jednego dnia dłużej niż do końca roku! Ciekawe, czy rzeczywiście bym to zrobiła…. Mam nadzieję, że tak, ale nie jestem pewna…. Może do tej pory wmawiałabym sobie, że nie jest tak źle….
A że było faktycznie źle, zauważyłam dopiero po długim czasie…Zajęło mi to 2 lata, by w końcu znów uwierzyć, że są pracodawcy, którzy traktują ludzi z szacunkiem i że są szefowie, którzy po prostu mówią „dziękuję” za Twoją pracę.
A ja naprawdę wtedy myślałam – nie było aż tak źle…..
Z czasem – mając lata i doświadczenie z podejmowaniem odważnych decyzji – już wiesz – odważne decyzje są dobre i ważne!
Ale potem jesteś mamą i boisz się – już nie o siebie, ale o dziecko…. No bo jak dziecko poradzi sobie ze zmianami i odważnymi decyzjami?
Nasza ostatnia odważna decyzja – opuszczenie Niemiec i emigracja do Portugalii była naznaczona wątpliwościami dotyczącymi mojego syna! Czy sobie poradzi w nowym środowisku? Czy to będzie dla niego dobre? Co się stanie, jeśli nie znajdzie nowych przyjaciół? Tak, nasz mózg zawsze chce pozostać w strefie komfortu i szepcze ci: „zostań tam, gdzie jesteś, przecież nie jest tak źle…”.
Mój syn bardzo dobrze opanował pierwszy rok szkolny w Portugalii. Siódmą klasę ukończył z wynikiem dobrym, szybko się zaaklimatyzował i nawiązał nowe znajomości Gdy dziś pytamy się nawzajem: „W którym kraju chciałbyś mieszkać, gdybyś mógł teraz wybrać?” – oboje odpowiadamy: „W Portugalii”
Nic nie jest na zawsze, czas płynie i nawet gdybyśmy jutro mieli opuścić Portugalię, to ani przez chwilę nie żałowałabym, że odważyliśmy się na tą zmianę życiową.
Odwaga zawsze się opłaca, ale odwagę trzeba trenować…jak wszystko w życiu…..Nic nie bierze się z niczego…. Wychodzenie ze swojej małej strefy komfortu każdego dnia pomaga ośmielić się do podejmowania odważnych decyzji w przyszłości.
Do odważnych świat należy.
Ps. Dla tych, którzy są gotowi ćwiczyć swoją odwagę, polecam świetny podcast Tanji Peters: „MUTmuskeltraining.. (dostępny tylko w języku niemieckim).