Chętnie oszczędziłabym sobie kilku bolesnych doświadczeń w życiu. Nie uważam, że każdy błąd czy każde doświadczenie trzeba przeżyć osobiście. Doświadczenia są ważne i dobrze jest w życiu wypróbować i przetestować wiele rzeczy, ale moim zdaniem nie trzeba przeżyć każdego bólu na własnej skórze, aby potem uświadomić sobie, że to nie był dobry pomysł.
Jestem wielką zwolenniczką dzielenia się spostrzeżeniami i doświadczeniami, które się przeżyło. Zdaję sobie sprawę, że czasami trzeba samemu popełnić pewne błędy, aby wyciągnąć wnioski, ale niektórych błędów (patrząc teraz z perspektywy czasu) wolałabym sobie zaoszczędzić. Mam też trochę takie uczucie żalu, że szkoda, że nie zostałam uświadomiona w tej czy innej kwestii wcześniej…. Chciałabym mieć teraz co najmniej tą świadomość, że zostałam przez doświadczonych ludzi (chociażby teoretycznie) uświadomiona i uprzedzona o możliwych skutkach niektórych decyzji.
Po raz pierwszy wyszłam za mąż gdy miałam 24 lata. Młodzieńcza miłość z czasów szkolnych, którą potem kontynuowaliśmy studiując razem na uniwersytecie. W czasie studiów mieszkaliśmy razem, więc nie było tak, że nie znaliśmy się dość dobrze.
Ale to duża różnica, czy wydajesz pieniądze rodziców, czy pieniądze, które sam*a zarobisz.
Życie studenta*ki lub życie kogoś, kto dopiero zaczyna życie zawodowe i po raz pierwszy jest w pełni odpowiedzialny za swoje finanse, różni się diametralnie od życia studenckiego. Dopiero wtedy najwyraźniej widać jaki jest stosunek partnera*ki do pieniędzy (oszczędzania lub wydawania), porządku, spędzania wolnego czasu itp.
Kiedy w wieku 24 lat postanowiłam po raz pierwszy wyjść za mąż, chciałabym usłyszeć od mojego taty, teściów lub osób z doświadczeniem małżeńskim, że powinniśmy poczekać z zawarciem związku małżeńskiego, że nie ma pośpiechu i że powinniśmy poczekać, aż wyjdziemy z życia studenckiego. Mój tata i pewnie wielu innych jest tutaj zdania, że wyszłabym wtedy za mąż pomimo takich ostrzeżeń – i to jest całkiem możliwe, ale może nie….. Gdyby mój tata i teściowie nie ułatwiliby nam tak bardzo zawarcia związku małżeńskiego (pokrycie wysokich kosztów przyjęcia weselnego, opłacenie pełnych kosztów remontu domu, w którym dane nam było mieszkać na super luzie i w miłej atmosferze, posiadanie samochodu dla każdego z nas i dalsze wsparcie finansowe kosztów studiów), to najprawdopodobniej nie zdecydowalibyśmy się ostatecznie na ślub. I nie – mój tata i teściowie nie byli milionerami, ale swoje zaoszczędzone pieniądze przeznaczyli na zapewnienie nam dobrego startu w małżeństwo. Nasi rodzice chcieli dla nas oczywiście dobrze, na pewno też wierzyli w nas i naszą miłość, może ich doświadczenia małżeńskie nie były tak trudne (jak się później okazało) jak nasze i wierzyli, że poradzimy sobie w naszym małżeństwie. Może inni ludzie z podobnym, bolesnym doświadczeniem rozpadu małżeństwa powinni byli nas uświadomić jak skomplikowany może być związek dwojga kochających się ludzi. Naprawdę chciałabym, żeby chociaż jedna osoba z mojego otoczenia porozmawiała ze mną na ten temat, zadała mi odpowiednie pytania, skłoniła do przemyśleń w tej kwestii.
Dopiero w ostatnim czasie „przyszło” do mnie podczas medytacji dlaczego tak naprawdę chciałam wziąć wtedy ślub, ale o tym może w innym blogu…
Im jestem starsza, tym bardziej doceniam ludzi wokół mnie, którzy zadają mi pytania, dlaczego robię to czy tamto. Te pytania pozwalają mi ponownie zastanowić się, czy naprawdę chcę zrobić to czy tamto. Ponowne argumentowanie własnych decyzji w rozmowie z drugą osobą pozwala nam upewnić się, czy rzeczywiście chcemy iść tą wybraną drogą.
Mam świadomość, że nie jest łatwo zadawać przyjaciołom czy znajomym niewygodne pytania, które mogą początkowo „zbić z tropu” osobę, z którą rozmawiamy. Ale tylko taka autentyczność pomaga nam iść do przodu i znaleźć własną drogę. Trzeźwe spojrzenie z zewnątrz drugiego człowieka, pozwala nam zastanowić się jeszcze raz nad własnymi decyzjami, aby potem w chwilach zwątpienia, nie rezygnować przy pierwszym potknięciu, tylko konsekwentnie podążać obraną drogą.
Pozostanę najpierw przy temacie małżeństwa/partnerstwa, choć chciałabym być uświadomiona również wcześniej co do swoich innych decyzji (takich jak marketing sieciowy czy zapracowywanie się na śmierć w korporacjach, ale o tym napiszę osobny blog).
Często obserwuję młodych ludzi, którzy tkwią w związku, który ewidentnie nie ma przyszłości i czasami naprawdę jestem za „aranżowanymi małżeństwami”. Kto, jeśli nie nasi rodzice lub bliskie nam osoby z doświadczeniem życiowym, nie chciałyby z całego serca, abyśmy byli w spełnionym, szczęśliwym małżeństwie. Czasem patrzę na młode pary i myślę: „Szczerze – ci ludzie nigdy nie będą szczęśliwi w tym związku”. Kiedy w relacji spotykają się ludzie, którzy pochodzą z dwóch różnych światów, bardzo trudno jest stworzyć spełniony związek. Często są to związki o skrajnych różnicach w wykształceniu, kulturze, wieku itp. Mam nadzieję, że wiesz, co mam na myśli.
Patrzę wstecz na mojego pierwszego chłopaka, z którym byłam w związku przez 8 miesięcy jako nastoletnia dziewczyna i myślę: „Mój tata powinien był mi naprawdę zabronić tego związku”. Nie zrobił tego, ale dzięki Bogu chłopak mnie zostawił, za co jestem wdzięczna po dziś dzień!
Ja – młoda, ambitna dziewczyna i on – człowiek bez wykształcenia i stałej pracy. W trakcie naszego związku okazało się na dodatek, że w czasie ostatniego związku zapłodnił swoją dziewczynę i niedługo urodzi się jego pierwsze dziecko.
Gdy widzi się taki związek, każdy już wie, że on nie ma przyszłości, prawda? Można by przecież zaoszczędzić tego bolesnego doświadczenia, szczególnie wtedy gdy prowadziłoby to faktycznie do małżeństwa. Rodzice i osoby z doświadczeniem życiowym wiedzą przecież, że takie małżeństwo nie ma przyszłości! I to właśnie mam na myśli będąc zwolennikiem „aranżowanych małżeństw”. Rozumiem pod tym pojęciem to, iż może nie wolno nam wybierać partnera dla naszego dziecka, ale przez doświadczenie powinniśmy uświadamiać młodych ludzi, że pewne związki nie mają szans na przetrwanie….
Znam do tej pory uczucie zażenowania, że mój partner nie potrafi włączyć się do dyskusji ze znajomymi, bo po prostu mentalnie był na zupełnie innym poziomie. Przeogromna duma i chęć przedstawienia swojego partnera*ki swoim najbliższym to są uczucia, które powinny cechować każdy związek – szczególnie w tej początkowej fazie związku.
Zanim więc podejmiesz wielką decyzję o ślubie, wspólnej przyszłości zadaj sobie szczere pytanie: czy jesteś dumny*a ze swojego partnera*ki? I to nie tylko wtedy, gdy jest się wśród ludzi, ale także wtedy, gdy jest się razem sam na sam.
Miej odwagę rozmawiać z ludźmi z doświadczeniem życiowym, zadawać właściwe pytania, omawiać swoje decyzje z osobami, które podjęły podobne decyzje. Bądź otwarta*y na inne opinie i nie czuj się od razu urażona*y, jeśli ktoś wyrazi inną opinię. To jest tylko opinia, ale ona może pomóc ci spojrzeć na swoje decyzje z innej perspektywy.
Rozmowy, wymiana doświadczeń, uświadamianie na tematy, które są dla Ciebie ważne mają wielką moc.
Poczucie, że nie jesteśmy sami z tym czy owym tematem, że inni ludzie mieli podobne doświadczenia i dylematy pomaga nam umocnić się w przekonaniu czy owa decyzja jest właściwa czy może powinniśmy ją jeszcze raz przemyśleć.
Dzięki wymianie doświadczeń pomagamy również innym uchronić przed tymi błędami, które sami popełniliśmy.